Ewcyna
Banner
  • BLOG
  • Ewcyna
  • KRAJE
    • AMERYKA PÓŁNOCNA
      • USA
    • Azja
      • Turcja
      • Kirgistan
      • Japonia
      • Filipiny
      • Myanmar (Birma)
      • Chiny
      • Korea Południowa
      • Tajlandia
      • Laos
      • Kambodża
      • Wietnam
      • Uzbekistan
    • Polska
    • Bliski Wschód
      • Zjednoczone Emiraty Arabskie
      • Oman
      • Iran
    • EUROPA
      • Bułgaria
      • Grecja
      • Włochy
      • Rumunia
      • Ukraina
      • Ukraina – Krym
      • Węgry
      • Francja / Szwajcaria
      • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • PRAKTYCZNIK
    • Kraje
      • Japonia praktycznie
      • USA
      • Birma (Myanmar)
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
Tag:

uzbekistan rowerem

    AzjaJedwabny SzlakUzbekistan

    Uzbekistan. Historia jednego wypadku

    by Ewcyna 15 grudzień 2017
    written by Ewcyna


    Świszczący dźwięk zaciąganego hamulca szybko i skutecznie wybudza mnie z pedałującego rytmu. Nie ma czasu spojrzeć w lusterko, myśleć czy uciekać w prawo czy tez w lewo też nie – kurczę się cała w sobie i czekam długą sekundę na to, co się wydarzy. Uderzy we mnie ten samochód czy może jednak ominie?
    Nie dał rady ominąć. Uderza z tyłu, lecę przez kierownicę, w samozachowawczym odruchu jeszcze kulę w kłębek i łapię za głowę, żeby ją chronić.. (co by rzecz jasna raczej nic nie dało).
    Dziewoczka, ty kak? Do szpitala trzeba jechać! Z feralnego samochodu wybiega dwóch mężczyzn. Leże na asfalcie, macam głowę, cała, reszta też raczej.. chyba wszystko ok za mną, wyhamował.. nie nie chcę póki co szpitala, nigdzie nie chcę jechać bo kto się tymi rzeczami zajmie, policja, potrzebna policja – dzwońcie!


    Szpital! Policja, teraz, już! I karetkę wezwać, niech ktoś przyjedzie to jakoś udokumentuje.. to wypadek jest przecież. Rower leży, koło tylne skasowane, sakwy porozrzucane.. Szpital! Policja!
    Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale nikt policji wzywać nie chce. Co tu się dzieje?
    Siedzę na tym asfalcie, słońce świeci w twarz, a koło mnie kuca młody, niewysoki człowiek. Kierowca.
    Proszę, dziewoczka, nie wzywajmy policji. Ja wszystko pokryję, wszystkie szkody, rower naprawię, tylko bez policji.. Ja dobry człowiek jestem.
    Ale trzeba wezwać policję przecież.
    W głowie mam jakies skrawki informacji, ze ubezpieczenie, ze procedury, papiery, stempelki potrzebne…
    I wtedy widzę łzy. Jego łzy. Ten człowiek płacze. Jak mężczyzna płacze, to.. no coś bardzo jest na rzeczy.
    Już wezwali – mówi. Do więzienia mnie wsadzą, kare nałożą, prawo jazdy zabiorą.. ociera łzy i jest bardzo smutny.
    Czekamy. Nie wiem co robić, trochę ze mnie para schodzi. Asfalt wcale nie parzy, siedzę dalej i nie mam pomysłu.. kogo zawiadomić? Przesiedziałam w Ferganie i Taszkiencie kilka dni bo deszcz i zimno, i aż przebierałam nogami żeby w końcu ruszyć.. dziś w sam raz piękne słońce wyszło, byłam już 20 km za Taszkientem, plany snułam gdzie i jak pojechać.. a teraz.. o kant wiadomo czego rozbić teraz te plany. Na szczęście nic mi nie jest, dzięki Ci Panie Boże, ale ..
    Telefon. Mam telefon do Rity przecież. Ale wyjeżdżając z Taszkientu nie naładowałam karty telefonicznej, miałam to zrobić w najbliższej miejscowości.. eh, ani netu, ani dzwonienia. .jak nie urok to..
    Czy mogę zadzwonić z pana telefonu?
    Dzwonię. Rita z Fergany na południu Uzbekistanu, poznana jeszcze w Kirgistanie, z która się widziałam niedawno.. Rita.. co ja mogę zrobić, co się tu robi w takich przypadkach? No teraz to już i mi łzy zaczynają lecieć.
    Rita pociesza, ale nie bardzo może pomoc. Dzwoń do ojca Piotra, Ewa.
    Dobrze, ojciec Piotr z Samarkandy, Franciszkanin od 20 lat posługujący w Uzbiekistanie, dusza człowiek..
    A, Ewa, dzień dobry! Słyszę w słuchawce. To co, kiedy będziesz w Samarkandzie?
    Tak, jestem w Uzbekistanie, tylko proszę ojca jest taki problem.. .. co ja mam robić?
    Nic ci nie jest? To najważniejsze. Telefon do konsula, do ambasady masz? Nie? Ja do niego zaraz zadzwonię.
    Dzwoni konsul. Tak, przyjedzie jak najszybciej się da.
    Czekamy.
    Jak mu się to udało? Myślę. Duża, szeroka trasa wyjazdowa z miasta, ale już 20 km dalej, ruch nie za duży, w momencie uderzenia nie jechał żaden inny samochód. Żaden. Tyko ta osobówka, którą widziałam nadjeżdżającą w oddali z bocznej podporządkowanej pod katem 30%, ale była tak daleko, ze zdecydowałam się przejechać. Zwyczajnie jechałam przylepiona do pasa po prawej, więc jak on to zrobił? Nie widział chyba w ogóle, uderzył z tyłu.

    Droga pod Taszkientem – miejsce zdarzenia
    Samochód z ambasady jest wypełniony po brzegi. Trzy osoby. Kierowca, konsul i pracownica ambasady. Dziś sobota, ale akurat byli w pracy i waśnie mieli jechać do domu, a tu telefon ode mnie, przyjechali wszyscy. No niefart.
    Jest też policja. Nic nie mówi po rosyjsku pan władza z drogówki, taki zonk. Tylko uzbecki.
    Jakieś ustalenia, kto winny? Tak, kierowca przyznaje, ze jest sprawcą wypadku w 100%. Chociaż tyle.
    Rower i uszkodzoną sakwę (wyrwany hak) trzeba oddać w depozyt, samochód sprawcy tez. Jest sobota. Sprawa cywilna odbędzie się we środę. Jeśli przyznam, że nie mam żadnych „pretensji” jak to tu nazywają to kierowcy przyłożą karę, ale nie będzie miał sprawy karnej i zostawia mu prawo jazdy.
    Rozmawiamy o uzbeckiej rzeczywistości. Wezwanie policji to najgorsza gorszość, dlatego tak długo z tym zwlekali. Niemal nigdy się tego nie robi. Stopień skorumpowania jest niebywały, a policja w tym przoduje. Widzę drogówkę rozstawioną co kilometr niemal, zatrzymują samochody, zawsze się czegoś doczepią.. Pan wladza ma władzę. Będą człowieka gnoić do upadłego. Karę przywalą potężną – na papierze niewiele, dla państwa spadnie nędzny ochłapek, reszta do kieszeni idzie. Wszystkich trzeba opłacić po kolei, każdy kto może łapę wyciągnie. Dlatego Uzbekistanie sprawca i poszkodowany najczęściej dogadują się i załatwiają sprawę w swoim zakresie – tak jest łatwiej dla każdego.
    Opieka medyczna.. za wszystko trzeba zapłacić. Karetki? Bywają, ale w większych miastach, generalnie nie ma co nie nie liczyć, chorego przywozi się do szpitala samemu. Lekarze dobrzy, wyksztalceni, tylko nie maja czym leczyć. „Dużo miała pani szczęścia Pani Ewo” słyszę ponownie.
    Do środy trzeba naprawić rower. Gdzie, jak..? Rower zabrali, nie wiem, czy tylko koło poszło czy cos jeszcze… przerzutka itd. Model Koga World Traveller, obręcz koła pancerna, rozmiar 28 na 40 szprych, nie do dostania jak się okazuje, do tej pory, ok. 40 000 km i ani razu nawet nie wymagała centrowania.


    Ale jeszcze szpital, musimy jechać do szpitala na oględziny. I to nie szpital w Taszkiencie tylko inny, lokalny, bo to już poza miastem było i rejonizacja obowiązuje.
    Szpital.. no tak. No ok, widziałam gorsze. Jedziemy, czekamy. Lekarz operuje. Dziś sobota, dużo wypadków. Jakaś kobieta wpada z dzieckiem na ręku, dziecko się nie rusza. Podjeżdża z piskiem opon samochód, ktoś krzyczy, pomoc, wyciągają człowieka z tylnego siedzenia, pod ręce, na nosze, nieprzytomny.. Inny samochód, człowiek wysiada. ręka zgięta uniesiona.. dłoń, gdzie jest dłoń?
    O matko. Co ja tu robię, mi nic nie jest. Ale trzeba, policja nakazuje. Przyjeżdza inny władza. Protokół spisujemy w ambulatorium.
    Jakie mam wykształcenie? Czy mam rodzinę? Ile czasu jestem w Uzbekistanie? Gdzie mieszkałam do tej pory w Uzbekistanie? A meldunki hotelowe, poproszę. (Temat registracji meldunkowych jeszcze opiszę). Paszport otwierany po raz 20-ty. Ja się pytam jak się ma moje wyksztalcenie do okoliczności wypadku? Zamiast sprawca wypadku to ja jestem poddana skrupulatnemu przesłuchaniu.
    Jest i lekarz, prześwietlenie.. czaszka w porządku, małe zaświadczenie, można jechać.
    Powrót do hostelu, spać. Trudno spać. Da się naprawić bicykla? Gdzie, co za ile? Czy coś tu można kupić? Sprowadzać z Europy? Jestem totalną noga w sprawach technicznych, ale na szczęście forumowicze z fejsbuka i nie tylko pomagają. Dziękuje wszystkim.
    Ze sprawcą wypadku jestem w kontakcie. Mieszka w Angren, to jakieś 100 km od Taszkentu. Wie o rowerach tyle co nic i choć się stara, to wychodzi jeszcze gorzej. Nazajutrz przyjeżdża z przyjacielem, jedziemy na bazar, tu wszystko się kupuje na bazarze.. najwyraźniej nie wszystko, obręczy dobrej nie ma. Sklepy rowerowe namierzam, ale czynne będą jutro. W Angren znaleźli jakiegoś mechanika rowerowego, co to sprowadza rowery z Niemiec. Ma podobno pasującą obręcz, jedziemy? Nie wiem po co się dałam namówić na jazdę do Angren. Mechanik był niezwykle miły, ale miał jedynie stare, zużyte rowery. Może i dobrej jakości bo niemieckie, ale podrdzewiałe, ze lat ze 30 im było.. bez sensu, albo ja wybredna jestem. Do tego nocować musze w Angren właśnie, przyjmję zaproszenie od sprawcy wypadku. Małe mieszkanko w bloku, żona malutka cichutka, przerażona, kolacją częstuje.. dziecko na oko 6 letnie do szkoły waśnie poszło.. zerka jedynie. Drugie małe zostało u dziadków, żeby nie przeszkadzać. Dostaję do dyspozycji pokoj malzonków. No, nie przelewa się w tym domu. Dziwne to uczucie spać u sprawcy wypadku, w jego łóżku zreszta. Z tego wszystkiego zapominam, ze nie mogę wrocic i zameldować się w Taszkiencie bez rejestracji hotelowej za poprzedni dzień (b hotel nie przyjmie) – wyjeżdzajac rano jedziemy zatem do hotelu w Angren, gdzie sprawca płaci za kwitek hotelowy normalną cenę jak za pokój. Mogłam tam spać po prostu, bez sensu.
    Wracamy do Taszkientu. Dzięki informatorom z Fejsbuka namierzam Aleksieja, złotą rowerową rączkę. Pracuje w sklepie w największym rowerowym DI Sport w stolicy Uzbekistanu, jedziemy tam z wybłaganym z policyjnego depozytu uszkodzonym kołem. Aleksiej do rozmownych nie należy, ale nie o to chodzi, chyba zna się na rzeczy. Stwierdza, ze powinno wystarczyć wymienienie obręczy, reszta – piasta, szprychy wygląda w porządku. Jaka obręcz? Jasne, ze nie ma nic na 40 szprych. Na 36 tez nie, bierzemy Authora crossa na 32 – jedyna możliwość. Zobaczymy czy się toczyć będzie.. jak nie to zamówię nowe u przedstawiciela Kogi, ale najważniejsze, żeby móc się turlać dalej..


    Mamy przyjechać jutro. Jutro, czyli wtorek. Ostatni dzień na załatwienie sprawy przed wizytą na policji.
    Wtorek. Koło zrobione, ale zeby dokończyć naprawę, trzeba mieć przecież rower. Dopasować koło. A rower jest gdzieś tam zdeponowany 20 km od Taszkientu.
    „Mój” kierowca czyli Dilshod jeździ codziennie z Angren, 100 km w jedną stronę. Ma zadzwonić jak będzie, pojedziemy do mechanika razem.
    17ta, zaczynam się denerwować, bo nie mam od niego żadnej informacji. W końcu dzwoni. Ewa, wybłagałem rower z depozytu, ale nie mogę znalexc samochodu, który go zabierze! Słyszę zrozpaczony głos. Twój rower jest duzy, nie miesci sie (mowilam mu przeciez). A mechanik Aleksiej powiedział ze trzeba przyjechać do 17.30. ..
    Dilshod, ale co ja Ci pomoge?! – ja, obcokrajowiec, w dodatku nie będąc na miejscu? To ostatnie godziny na naprawdę roweru, jutro rano sprawa na policji. Jak nie będzie zrobione to źle się da Ciebie skończy. Rób co możesz, zapłać komu trzeba, dzwoń do Aleksieja i błagaj go, żeby poczekał i zrobił rower później.. Dilshod to dobry chłopina, ale chyba go wszystko przerosło, trzeba było nim potrząchnąć porządnie. No i proszę – znalazł się samochód, Aleksiej tez dał się przekonać. Garażowe naprawy wieczorową porą, a ok. 20tej robię jazdę próbną.


    Jeszcze sakwa. Dilshod sam wykonał model uchwytu na hak, jakoś to skręcone, jakoś się trzyma i nawet jestem zadowolona.
    Środa. Sprawa odbędzie się w tejze miejscowości poza Taszkientem. Nikt po mnie nie przyjedzie, bo Dilshod sam nie ma czym tylko zapyla autobusami zatem jadę taksówką, marszrutką i lokalnym PKS-em. Dzięki Ci panie za jako-taki rosyjski. Udaje się. Jest tez dała delegacja z ambasady polskiej w Taszkiencie – pan ambasador, konsul, pani tłumaczka no i kierowca. Ja czuję się w pełni zaopiekowana, ale Dilshod jest skurczony, malutki, niemal przezroczysty, absolutnie przytłoczony towarzystwem.


    Dilshod, będzie dobrze mowie, widząc światełko w tunelu.
    Tak..? odpowiada cos jakby nieprzekonany uśmiechając się blado.
    W sumie to polubiłam tego chłopaka. Byliśmy na łaczach dość intensywnie przez te 4 dni.
    Wcześniej już ustaliliśmy, ze naprawa naprawą, ale koszt uszkodzonej obręczy jest dużo wyższy, niż zużyte do naprawy części, wiec sprawca ma mi zapłacić rożnicę. Widzę, jak dzwoni po kolegach, żeby pozyczyc te pieniądze.. 100 dolarów to dla niego cała miesięczna pensja. Dobra, Dishod, jest ok, nie trzeba dopłacać. Tak..? pyta z niedowierzaniem.
    Sprawa wcale nie chce się zakończyć szybko. Znowu szpital, nawet otarliśmy się o prosektorium, jakieś telefony, obdukcja i protókoł .. pani cos tam spisuje, ale na oficjalny papier trzeba czekać.. 2 dni! Albo do jutra chociaż. Ludzie, ja chce już stąd jechać, nie mogę tu w nieskonczność siedzieć, kursować.. Przedstawiciele ambasady interweniują, protokół po niecałej godiznie jest w ręku. Zapakowuję się jakims cudem do samochodu ambasady i odjeżdzamy.

    Szacowny zespół ambasady polskiej w Taszkiencie

    Rano pakuję się ponownie na rower i wybierając inną już trasę i od nowa robię plan na Uzbekistan. Okrojony, krótki, ale to mało ważne, wesprę się pociągiem. Najwazniejsze, że jade dalej. Tylko na każdy dźwięk klaksonu, każde skrzypnięcie samochodowego hamulca zamieram.

    W drodze do Samarkandy

    *A na koniec kilka słów o zwyczajach drogowych w Uzbekistanie – lubię ten kraj za wiele rzeczy, ale styl jazdy kierowców jest najgorszy jaki w życiu widziałam. Sprawę pogarszają lokalne zwyczaje „taksówkowe” a tak naprawdę łapanie okazji – otóż każdy samochód osobowy jest lokalną „taksówką” a zabieranie się z kimś na jazdę samochodem to sposób na niedostatki lokalnego transportu. W praktyce wygląda to zatem tak, że ludzie stoją na poboczach ulic, czy to w mieście czy poza nim a samochody osobowe na wyścigi zatrzymują się przed nimi, żeby ewentalnie „złapać” pasażera, ktróy jedzie w tym samym kierunku. Co to oznacza dla kierowcy a tym bardziej rowerzysty? Ze nigdy nie wiadomo kiedy samochód, dwa czy trzy go wyminą, zatrzymają się nagle tuż przede rowerem, a kilka następnych tuż za nim. Wymijanka-wolna amerykanka. Żadnych świateł kierunkowych. Ręce na hamulcach i oczy dookoła głowy non stop i kilka mocniejszych słów odsyłających kierowców do diabła. Jadąc drogami każdego, dosłownie każdego dnia widziałam poważne wypadki samochodowe. Uważajcie, bo nikt za was tego nie zrobi. Mi się na szczęście udało.

    15 grudzień 2017 8 comments
    0 FacebookEmail
  • AzjaJedwabny SzlakUzbekistan

    Obowiązek meldunkowy w Uzbekistanie – opowieści

    by Ewcyna 28 grudzień 2017
    by Ewcyna 28 grudzień 2017

    Uzbecka rzeczywistość, choć małymi krokami zmierza ku szeroko pojętej normalności wciąż obfituje w szereg niespodzianek i absurdów, a jednym z głównych jest obowiązek meldunkowy. Jako, ze przygody z nim związane urozmaicały mi…

    0 FacebookEmail
  • AzjaJedwabny SzlakUzbekistan

    Uzbekistan, ach te kolory!

    by Ewcyna 4 luty 2018
    by Ewcyna 4 luty 2018

    Uzbekistan, ach te kolory! Zachwycała się barwami kobiecych strojów Elisabeth, sakwiarka z Południowej Afryki, którą spotkałam na trasie w Kirgistanie. W październiku, tak, to byłby najlepszy czas na ten kraj. My w…

    0 FacebookEmail
Ewa Świderska Ewcyna
Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta

Witaj na moim blogu! To strona o podróżowaniu solo rowerem w damskim wydaniu i życiu w drodze. Poznaję i opisuję świat, innych i siebie. Nieco więcej o mnie znajdziesz tutaj. Jeśli chcesz mi wirtualnie towarzyszyć - zapraszam!

Wesprzyj moją podróż

Lubisz moje wpisy, uważasz, że są przydatne i masz ochotę wesprzeć moją podróż? Z każdą złotówką mogę więcej. Postaw kawę lub kliknij guzik "donate". Dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Częściej kręcę na fejsbuku – zajrzyj!

https://www.facebook.com/Ewcyna-217095148465193/

Gdzie jestem?

Click to open a larger map

Instagram

ewcyna_com

POKAZY/ SLAJDOWISKA wrzesień/październik 2023 (E POKAZY/ SLAJDOWISKA wrzesień/październik 2023
(Eng. Invitation to the upcoming presentations in Poland from my Silk Road bike journey) 

Drodzy! W najbliższych tygodniach będę miała ponownie możliwość podzielenia się historiami z mojej podróży Jedwabnym Szlakiem z Chin do Turcji. Zaplanowanych jest kilka pokazów na Śląsku, w Gdyni i Warszawie.  Niektóre są płatne, na inne jest wstęp wolny.
Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko rowerowo zakręconych.

7.09 (czwartek) godz. 16.30  Skoczów (woj. śląskie), Teatr Elektryczny, ul. Mickiewicza 3 
 (bilety 15 PLN)

11.09 (poniedziałek) godz. 19.00 Katowice, Klub Podróżników NAMASTE,  ul. Jana Sobieskiego 27
(bilety 15 PLN)

12.09 (wtorek) godz. 18.00 Oświęcim, Oświęcimskie Centrum Kultury ul. Śniadeckiego 24 
(wstęp wolny)

15.09 (piątek) godz. 16.30 Gdynia, Gdyńskie Warsztaty Podróżnicze, Pomorski Park Naukowo-Technologiczny (wstęp wolny)

październik - Warszawa: 
3.10 godz. 18.00 (wtorek) DK Kadr, ul. Rzymowskiego 32 
6.10 godz. 19.00 (piątek) DK Łowicka, Łowicka 21
.
.
.
.
.
#jedwabnyszlak #prelekcjapodróżnicza #namaste #podróżrowerem #festiwalpodróżniczy #pokaz  #spotkaniezpodróżnikiem #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #travelbike #podrozerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
Brittany is a little different France. No vineyard Brittany is a little different France. No vineyards here, but loads of castles, grazing cows and sheep, mostly rocky coast and wind. Pray so it blows at your back! 
I have planned for years and finally got there this summer. Lots to explore left there still though! 
.
.
.
.

#solotravel #cyclingnomad #cyclinglifestyle #francevelotourisme #francebybike #cyclingfrance #velonomad #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #outdoor #podrozerowerem #outsideisfree #bretagne #wyprawarowerowa #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #cicloturismo #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
The Lavaux vineyard area stretches between Lausann The Lavaux vineyard area stretches between Lausanne and Vevey on a terraced, steep northern slope of Lake Geneva overlooking the peaks of the Alps.  A beautiful lake and even rows of lush green vines always create a beautiful sight, but I was wondering why is it a UNESCO site?
 "Oh, just millionaires started buying up the land and building houses there, that was the only way to protect the place," explained Anna, a solo cyclist friend who lives nearby and whom I finally met after years of Facebook virtual acquaintance.
I left Geneva looking at the sky with justified concern, because the last days here there was a storm after storm.  Fortunately, during the ride along the lake, it cleared up and we could soak up the beautiful views.  Just like on Lake Garda, the views here are luxurious.  I passed the spas of Thonon les Bains and Evian - the latter is known for its bottled water brand.  Here I could drink it at the source for free, apparently it does well. It was also time for the last bath.  Unfortunately, in the evening I found myself on the Riviera, because that's what they call the shore between Montreaux, Vevey and Lausanne.  The density of people and buildings plus the most crowded week of the year and the long Swiss weekend did not bode well for accommodation, and that's exactly what happened.  There was one big disco on the coast and at the campsites, apart from the disco, were packed.  Like it or not, with no chance of wild camping - scared of being fined too - I went back 12 km to one of the earlier campsites. It was packed, but I didn't care as I put my tent up at midnight.
The decision to skip cycling through southern Switzerland and the higher mountains was not easy, oh no.  I returned to it several times, but the weather madness was the reason.  So if you are looking for a flatter Switzerland, I recommend the trail along the lakes and rivers, i.e. the northern part of the country. 
.
.
.
.
.
#solotravel #cyclingnomad #switzerlandbybike #cyclingswitzerland #outdoorwomen #lacleman #lavaux #swizerlandtourism #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #outdoor #podrozerowerem #outsideisfree #wyprawarowerowa #solowomancycling #solopodróż #szwajcaria
Neglectig Instagram continued.. this photo is a fe Neglectig Instagram continued.. this photo is a few weeks old, but well.. do many wonderful places visited the last months mostly due to #housesitting that it's hard to remember. After Lago di Garda I enjoyed Piemonte and Val d'Aosta and having a few weeks before another assignment I decided to go to north of France. Started with a nice bicycle path along La Seine river. Idyllic landscape, multiple castles with the impressive medieval fortress of Château-Gaillard overlooking the meanders of the Seine, flanked by limestone cliffs.. cycling in France can get as easy and enjoyable as that .. Pushing my bicycle through the chinese Tian Shan feels like an old, unbelievable story here
.
.
.
.

#cyclingfrance #hobolife #womenonbikes #kobietanarowerze #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #travelbike #freedom #outdoor #outdoorwoman #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #onmybike  #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad #bikewander #outsideisfree  #solotravel #worldbycycling #bicycletouring #cycling #bybike #lifeofadventure #francebybike #seineriver
- What are you doing here, are you traveling alone - What are you doing here, are you traveling alone?  asked Marco in front of Lidl seeing me packing my groceries. It's still the cheapest market in Italy and sometimes I buy there, although the amount of packaging plastic they use makes me sick. And it was in this market in Peschiera del Garda that I heard the biggest mix of languages for weeks, which made me even more surprised that anyone paid attention to me at all.
 - Do you want to sleep wild?  There are places by the lake, but not here. You can stay at my place if you like, but it's 15 km away - he added. 
Not this time, I was going the other way. 
When at the end of my stay in Tuscany I received a housesitting offer by Lake Garda, I thought to myself - why not?  I was here only once by bike. I've also decided to cancel housesitting gigs in Spain for other reasons.
The lake area is kind of luxurious, a nice change.
This is the largest lake in Italy, an extremely picturesque place.  As befits its post-glacial origin, it is long, the circumference is 160 km and in the northern section it bites into high mountains. Turquoise water, green trimmed lawns and high mountains on the horizon.Very touristy, but it's enough to cycle 5 km from the coast you embrace rolling hills, vineyards, crops and it's very normal and still beautiful.
But nature is not doing so well. Water level in Lake Garda is at its lowest in decades. In the face of the worst flooding in the Po Valley in over years, it's like a paradox. The lakes aren't just views but large bodies of water used in agriculture and power plants. The German press warned their readers,thousands of whom come here on holiday: "Lake Garda is so low that diving is dangerous."
Ps. If you want to support my travel you are welcome. Link in bio. 
Ps.2 I still am more often on FB
.
.
.
.
#solotravel #cyclingnomad #italiainbici #italybybike #cyclingitaly #bicicletta #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #podrozerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #housesittinglife #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat cicloturismo #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
I don't like numbers and don't count on them in th I don't like numbers and don't count on them in the summary of my trip around Sardinia.  I don't know how much I pedaled, what is the sum of elevation gains and stuff.  But wait, I know something! - I spent 16 days there and saw only part of the island. 
This place immediately won my heart, although I would rather avoid it during the season.  The beaches are insane, but it was too cold to swim. And too windy, although if you're lucky the wind blows in your favour. And maybe the prices, it's more expensive than on land.  Hills and mountains nearly everywhere.
Adventages? Nature, vast space, people, traces of indigenous people who once inhabited the island.  Mysterious Nuraghi Towers.  The enormity of traditions that are cultivated for the Sardinians, not for tourists. 
But let's finish describing my tour. I reached the town of Bosa, probably the most charming Sardinian town, where colorful houses are located on the mountainside and there is a castle on top of it. I haven't discovered whether it's a custom or whether painting houses is for tourists, but the fact is that in many Sardinian cities houses have facades in vivid colors and so is Bosa. I walked around the streets of Bosa a bit, ate ice cream and started rolling a few hundred meters up. Instead of the main road, I chose a smaller, more winding and with a greater dose of climbing, which usually provides more attractions and scenic impressions.  You wander through small villages where people say hello and ask where you are from.  Thanks to this, I came across two local celebrations on Sunday, which are related to religion, and on Monday the third one.  Phew!  The most interesting were tractors in floral styling, which later took part in the procession.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #sardegna #sardynia #cyclingsardegna #sardegnainbici #travelbike #outdoor #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike#naturelover #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
The winds will blow as they want my mother used to The winds will blow as they want my mother used to say - and in Sardinia the winds usually blow counter-clockwise.  When I reached Olbia on the east coast of Sardinia, I should have started cycling west. However, I was too keen to see the feast of Saint Efisio in Cagliari in the south of the island, so I decided to go there by train and disturbed this windy order. I got off the station before the city to find a quiet corner behind a bush for the night.  From there I went to Cagliari.
I saw the amazing fiesta and crawled out of town slowly.  Islands are islands, you can always count on wind blowing there.  And it blew right in my face.  I did 20km that afternoon and didn't enjoy it at all.
 I had an ambitious plan to conquer the interior and the east of the island, which is famous for its beauty, and it was.  Huge spaces, greenery, grazing cattle... we like it that way.  Extremely steep climbs and my bike loaded after the winter did their job - two days of struggling with them reduced my urges to push east, which is considered the most beautiful part of the island.  Willingly or not, after seeing the UNESCO site which are the ruins of the Bronze Age village in Barumini, the people of Sardinia called the Nuraghias, I climbed even higher and then went back to the sea to Oristano and packed the train back to Olbia.  Just to go with the wind along the coast. I wanted to see some of this emerald sea.  So I did, cycling the Costa Smeralda. The sun was shining beautifully, I didn't feel like taking a bath or staying in the sun. It's still too cold.  But the views alone are enough for me.
Nature are Number One in Sardinia.  The architecture was unobtrusive, not to say ugly.  Surprise. After seeing the gems of Tuscany and Puglia, this was a bit of a disappointment.  But, there are beautiful murals everywhere!
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #Sardynia #inbici #sardegna #sardegnainbici #travelbike #outdoorlife #podrozerowerem #sant'efisio #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze
On my last, or penultimate, weekend in Tuscany thi On my last, or penultimate, weekend in Tuscany this spring, I was to wind my way through the roads of the Chianti hills. Yes, that's where the ones famous of wine-making (in the store ask for "kianti", not "cianti") and the place of the beginning of the l'Eroica bike race. I was there 10 years ago, and all in all, the hills around me are plentiful, but just to refresh my memory, stretch my calves and catch the first sun? I don't live too close, the cats had company over the weekend so I thought - well, how about a two-day trip? 
I didn't want to pack all the lodging equipment for one night, but two accommodation search engines had bad news, however - in an area of 150 km x 100 km for the night from Saturday to Sunday there was not a single vacant accommodation! Seriously. On the second one the cheapest offers for more than 200 EUR.  The long Italian weekend has begun (April 25, Italy celebrates "Festa della Librazione" - Liberation Day). On top of that, the region is mega-touristy, and there is no camping apart from Siena. Let’s pack up, well. 
Set off slowly like a tortoise ... past Asciano I entered, in the sense of pushed, on the famous white gravel roads, along which the route of the Eroica race leads and then even more slowlier!  I was occasionally passed by cyclists travelling light and on E-bikes, because that's the only way they cycle here. Envious. Eroica roads are for eagles or I need to revise my physical capabilities. I don't know what killed me more, the steepness of the roads or the number of motorcyclists on their roaring machines, but by the evening I decided that I've had and seen enough, I'm going back. And those dozen kilometers of return home in the dark - because nearly no vehicles anymore, listening to the sounds of the night, were perhaps as beautiful as the Tuscan and Sienese landscapes in spring.
And in a few days, a new cycling stage.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #travelbike #eroica #asciano #outsideisfree #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #cretesenesi #toscanainbici #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #roweremprzezświat #podróżerowerem #wyprawarowerowa #kobietanarowerze
"Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi", "Christm "Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi", "Christmas with the family, Easter with whoever you want" - according to this saying, Easter in Italy is often spent away from home, with family or friends.  The beginning of the picnic season, one might say, the welcome of spring.  Children are given chocolate eggs.  Accommodation places are booked long before Christmas.  Although you can't generalize - in many homes everything from A to Z is cooked.
The Easter traditions hold strong in the south of the country, in Sicily and even in Puglia, but although I was hoping to participate, unfortunately I was not able to be there at that time again.  The processions that take place on Good Friday, are very solemn and gather hundreds of participants.  I really like to peek at local customs, but in Tuscany there is not much to see 🙃, unless watching hundreds of visitors would count as such.  It's interesting that when I searched (in three languages) for "Easter in Tuscany", I mainly see offers of accommodation and trips.  When I searched for "Easter in Puglia", the search engine shows mainly religious rites and local traditions.

This year spring is late, the trees are blooming, but the leaves are still on hold. Three days ago we had frost at night, it's supposed to rain during Easter. In fact, it's just about to start.  Yes, I've seen what's going on with the weather in Poland, I'm not complaining! 

So I jumped on my bike before this rain for a pre-Easter bike ride to Trequanda. I haven't been there yet this year.  This is another insanely picturesque road with a view of Monte Amiata and Crete Senesi.
 I enclose a handful of photos to whet your appetite for Tuscany and wish you a good Easter time.  Rest and live it as you like.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #outdoorwomen #cyclinglife #inbici #valdichiana #trequanda #toskania #cretesenesi#toscanainbici #travelbike #outdoor #outdoorwoman #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #monteamiata #rowerowapodróż #onmybike #wyprawarowerowa #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad #bikewander #solotravel #worldbycycling
Load More... Follow on Instagram

Wkrótce jadę do?

Polska!

Najpopularniejsze wpisy

  • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
  • Ewcyna
  • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
  • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
  • Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce. Część wschodnia: Kraków – Szczucin (i okolice)
  • Rowerem przez Pomorze Zachodnie – Stary Kolejowy Szlak (Kołobrzeg – Złocieniec)
  • Podróż solo rowerem przez Iran okiem kobiet (Solo woman cycling in Iran – is it a no-no)
  • Podróże
  • Podróż pociągiem we Włoszech – przewóz roweru. Praktyczny przewodnik
  • Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce. Część zachodnia: Brzeszcze – Kraków (i okolice)

Kategorie i tematy

Albania Armenia Azerbejdżan Azja Bez kategorii Bliski Wschód Bośnia Bułgaria Bułgaria rowerem Chiny Chorwacja Czarnogóra Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria Europa Filipiny Francja / Szwajcaria Grecja Gruzja Iran Japonia Jedwabny Szlak Kambodża Kaukaz Kirgistan Korea Południowa Laos Myanmar (Birma) Oman Polska Polska - Polska Wschodnia praktycznie PRZEMYŚLENIA Rumunia Serbia Tajlandia Turcja Ukraina Ukraina - Krym USA Uzbekistan Wietnam Węgry Włochy Włochy Zjednoczone Emiraty Arabskie

Ikony facebook, RSS, Mail

Archiwum

Zaglądam do

  • Bicycle.pl
  • WorldBiking.info
  • Cycling Duch Girl
  • Podróżerowerowe.info

Tagi

Azja rowerem Bałkany rowerem Birma Birma rowerem Burma by bike Chiny Chiny rowerem cycling Burma cycling China cycling Japan cycling Korea cycling Laos cycling Myanmar cycling Philippines cycling USA ewcyna Filipiny rowerem Grecja rowerem Hokkaido Iran kobieta rowerem Japan by bike Japonia Japonia rowerem Jedwabny Szlak rowerem Kambodża rowerem Kambodża rowerem. rowerem po Azji Korea by bike Korea rowerem Laos by bike Laos rowerem Myanmar by bike not for speed Philippines by bike podróże rowerem Polska rowerem rowerem po Azji samotna podróż rowerem Tajlandia Tajlandia rowerem Urumczi USA rowerem Wietnam rowerem Włochy rowerem Xinjiang Yunnan

  • Facebook
  • Instagram
  • Email
  • Rss

@2019 - All Right Reserved. Created by WP Doctor


Back To Top
Ewcyna
  • BLOG
  • Ewcyna
  • KRAJE
    • AMERYKA PÓŁNOCNA
      • USA
    • Azja
      • Turcja
      • Kirgistan
      • Japonia
      • Filipiny
      • Myanmar (Birma)
      • Chiny
      • Korea Południowa
      • Tajlandia
      • Laos
      • Kambodża
      • Wietnam
      • Uzbekistan
    • Polska
    • Bliski Wschód
      • Zjednoczone Emiraty Arabskie
      • Oman
      • Iran
    • EUROPA
      • Bułgaria
      • Grecja
      • Włochy
      • Rumunia
      • Ukraina
      • Ukraina – Krym
      • Węgry
      • Francja / Szwajcaria
      • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • PRAKTYCZNIK
    • Kraje
      • Japonia praktycznie
      • USA
      • Birma (Myanmar)
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
 

Loading Comments...
 

You must be logged in to post a comment.