• English
  • Polski
Ewcyna
Banner
  • O mnie
  • Azja
    • Turcja
    • Kirgistan
    • Japonia
    • Filipiny
    • Myanmar (Birma)
    • Chiny
    • Korea Południowa
    • Tajlandia
    • Laos
    • Kambodża
    • Wietnam
    • Uzbekistan
  • Bliski Wschód
    • Zjednoczone Emiraty Arabskie
    • Oman
    • Iran
  • EUROPA
    • Bułgaria
    • Grecja
    • Włochy
    • Rumunia
    • Ukraina
      • Ukraina – Krym
    • Węgry
    • Francja / Szwajcaria
    • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • Kaukaz
    • Azerbejdżan
    • Gruzja
    • Armenia
  • Polska
  • USA
    • USA
  • PRAKTYCZNIK
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Przewóz roweru autobusem Flixbus – poradnik
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
    • Warmshowers – gościnność w podróży rowerem
    • USA
    • Japonia praktycznie
    • Birma (Myanmar)
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
Category:

Bośnia

    podróż rowerem
    AzjaAlbaniaBośniaBułgariaCzarnogóraEuropaFilipinyGrecjaKambodżaKorea PołudniowaLaosMyanmar (Birma)PRZEMYŚLENIASerbiaTajlandiaUkrainaWęgryWietnam

    11 lat życia na rowerze. Podsumowanie część 1

    by Ewcyna 29 grudzień 2024
    written by Ewcyna

    W związku z ważną dla mnie rocznicą, końcem roku i – pomimo słońca i bezchmurnego nieba za oknem – refleksyjnym nastrojem, pozwólcie, że pokuszę się o podsumowanie moich 11 lat na rowerze. Tak, właśnie ta rocznica mija w grudniu! Naiwnie może sądzę, że kogoś to zainteresuje, a jak nie to miło mi było poprzeglądać sobie stare zdjęcia i przypomnieć historie. Aha – piszę w częściach, bo za dużo się uzbierało. A było to tak…

    Jest rok 2012. Po różnorakich, acz istotnych turbulencjach, żegnam się z pracą – nomen omen pierwszą, która naprawdę mnie interesuje. Cóż, bywa. W ramach nagrody lecę porowerować ze znajomymi z Crotosa do USA. Przez sześć tygodni turlamy się po trasie Los Angeles–Arizona–Utah–Colorado.

    Góry Skaliste rowerem

    Tamtejsze wiatry dość solidnie pomagają mi przewietrzyć głowę – na tyle porządnie, że skutkiem tej podróży podejmuję kilka decyzji. Sprzedaję mieszkanie po rodzicach w rodzinnym Sochaczewie, spłacam kredyt na swoim w Warszawie, przechodzę intensywną terapię i planuję wymarzoną wycieczkę – przejazd rowerem przez Japonię.

    Japonia rowerem

    Wiosną 2013 roku spędzam w Japonii trzy miesiące, przejeżdżając ją z południa na północ i wokół Hokkaido, po czym… nie chcę wracać. Życie w drodze wciąga mnie bardziej niż seriale na streamingach, w głowie mi się przewraca, i po powrocie zabieram się za przygotowania do większej „wycieczki”. Ogarniam życie: banki, doktory, ubezpieczenia, szczepienia i co tam jeszcze. Zaopatruję się w nowy sprzęt biwakowy, kupuję w Berlinie nowy rower, a na koniec pakuję życie do pudełek i wynoszę do piwnicy, a mieszkanie wynajmuję.

    Dziesiątego grudnia 2013 roku zamykam drzwi swojego mieszkania na klucz i oddaję go lokatorce, a sąsiad, pan Maciej, zawozi mnie i pudło z rowerem na lotnisko. To właśnie tę datę traktuję jako rozpoczęcie etapu życia na rowerze, choć realnie zaczyna się on jednak wcześniej.

    Wyruszam bez konkretnego planu, za to z ogromną ciekawością świata – i to się, na szczęście, nie zmienia do dziś. Żadnych tam dokładnych założeń, z grubsza tylko plan na pierwsze miesiące. Chcę zobaczyć dużo, a najchętniej wszystko, ale mam swoje priorytety. Takowym jest chęć poturlania się przez Amerykę Południową, w związku z czym kupuję bilet… ekshmm… do Azji, a konkretnie na Filipiny. Do kraju, o którym nie wiem prawie nic. OK, zdradzam – była promocja na bilety KLM do Azji i to przeważyło. A do Ameryki Południowej (póki co) nie docieram, czyli priorytet idzie się bujać. Bywa.

    Filipiny

    to było twarde lądowanie. Auć! Już po pierwszym tygodniu czuję, że to nie jest idealne miejsce na rowerowe przejażdżki. Na szczęście na początku towarzyszy mi koleżanka Zosia. Manila okazuje się jednym z najokropniejszych miejsc, jakie w życiu widziałam – półtora miliona ludzi mieszka na ulicy, a te poza centrum wyglądają jak rynsztok. W dodatku pierwszego dnia próbują nas okraść i mamy dość. Uciekamy stamtąd, aż się kurzy. O przepraszam, aż błoto w rynsztoku pryska.

    Podsumowanie 11 lat życia w drodze na rowerze

    Środkowa część wyspy Luzon nie jest wiele lepsza – bardzo dużo ludzi, hałas, brud, wilgotność, niezbyt ciekawe jedzenie i średniej urody krajobrazy. Taki jest początek tej wycieczki. Dopiero potem idziemy po rozum do głowy i, po zwiedzeniu – już bez rowerów – górskiej części Luzonu, szybciutko wracamy do Manili, prosto do portu, żeby dostać się gdziekolwiek. To jednak, z uwagi na okres świąteczny, graniczy z cudem. Skracając jednak temat, późniejsze „skakanie” po innych wyspach Filipin pozwala mi spojrzeć na ten kraj życzliwiej, odkryć piękniejsze miejsca i spotkać ciekawych ludzi. Wciąż jednak zapamiętuję go jako trudny i nie za bardzo na rower. Z Filipin lecę do Birmy.

    Iloilo

    Birma

    To mój priorytet numer dwa i tu się udaje. Kraj mnie fascynuje, ale też wiem, że przez przepisy, które zmuszają turystów do nocowania w dedykowanych, droższych hotelach, podróż może wyjść drogo. Lądowanie jest nadzwyczaj miękkie, a już pierwsze godziny w Rangunie sprawiają, że czuję ciepło w sercu. Birma otula mnie łagodnością, ludzie patrzą i uśmiechają się łagodnie. Jest w powietrzu coś magicznego, choć kraj realnie jest dyktaturą. Myślę, że ma to związek z buddyzmem.

    Jako turystka szybko zostaję „otoczona opieką” – cały czas mam na ogonie tajniaka. Czasem to zwykły chłopak w baseballówce, czasem jakiś facet w mundurze. Śledzą mnie, a ja, choć często zirytowana na maksa, w końcu zaczynam traktować ich jak część lokalnego krajobrazu i nawet bawić się w ciuciubabkę. Nie, nie zawsze jest to zabawne. Trzeba nocować w miejscach przeznaczonych dla turystów, co w podróży rowerem jest praktycznie niewykonalne, ale i tu znajduję sposób – pod koniec dnia idę na najbliższy posterunek policji z hasłem „oto jestem i gdzieś muszę przenocować, pomóżcie mi”.

    W pierwszej turze mojej podróży jadę dalej przez Tajlandię, Laos i południowe Chiny.

    Tajlandia

    W Tajlandii od razu czuję się doskonale. Drogi są super, jedzenie też, choć jeśli myślicie, że na każdym kroku ktoś wam podaje tajskie curry, to nic z tego – pieczony kurczak, lepki ryż i sałatka z papai to przydrożny standard, nie mniej jednak pyszny. Tajlandia to połączenie nowoczesności z egzotyką – świetne miejsce, by zacząć przygodę z Azją Południowo-Wschodnią. Wróciłam tam 3 czy 4 razy, spędziłam ponad 4 miesiące. Logistyka jest raczej prosta. Jeżdżę po centralnej, północnej i wschodniej części kraju, a górzysty zachód mnie pokonuje. Większość turystów jednak zmierza na południe. Jak już tam docieram, rozumiem, czemu południe jest takim hitem – TE krajobrazy!

    Tajlandia rowerem

    Poza tym Tajlandia jest prosta logistycznie – sklepy typu „Żabka” są co krok, stoiska przydrożne jeszcze częstsze, zakwaterowanie tanie i powszechne – chociaż nie oznacza to, że codziennie korzystam z hoteli. Najczęściej śpię pod namiotem, a kilka życzliwych osób zaprasza mnie do siebie. Dodatkowym hitem Tajlandii są liczne parki narodowe, gdzie można biwakować, „tylko” trzeba uważać na małpy, warany i resztę niezwykle aktywnej fauny.

    Laos

    jest zdecydowanie biedniejszym krajem niż Tajlandia. Północ była dla mnie bardziej interesująca, bo jest górzysta, choć kilkunastokilometrowe podjazdy w upale i wilgotnym powietrzu są wykańczające. Część trasy udało mi się przepłynąć łódką po rzece Mekong.

    Niestety, towarzyszyło mi szarobure, zasnute smogiem niebo – w lutym i marcu w tym regionie trwa sezon wypalania lasów. Dziś Laos to podobno zupełnie inna historia – na rzece jest tama a słynna droga numer 13, która kiedyś była epicentrum różnych przygód (z rozbojami na czele), została już przebudowana a Chińczycy zbudowali linię szybkiej kolei. Ciężko mi to sobie wyobrazić i mimo wszystko mam nadzieję, że Laosowi udaje się pogodzić rozwój z zachowaniem „tego czegoś” niezwykłego.

    Chiny południowo-zachodnie

    Muszę się tam spieszyć, bo jeszcze w Polsce załatwiam wizę na dwukrotny wjazd i muszę ją wykorzystać w ciągu pół roku. Cała ta logistyka wynika z tego, że dla Polaków i wielu innych narodowości uzyskanie dłuższej wizy turystycznej poza krajem rodzimym stało się praktycznie niemożliwe. Łaska chińska na pstrym koniu jeździ.

    Przez trzy miesiące, z wyjazdem do Tajlandii na „visa-run” – podróżuję przez górzyste tereny Yunnanu i Syczuanu – te prowincje razem z północnym zachodem uważam za najciekawsze regiony Chin. To prowincje górskie – w Yunnanie mieszka większość z ponad 50 mniejszości etnicznych Kraju Środka, a Syczuan to wjazd na wyżynę Tybetańską, wspinaczka na czterotysięczniki – no i spotkanie z Tybetańczykami – tam naprawdę z wrażenia odbiera mi mowę. Nie to, że jest łatwo, le nikt nie mówił, że będzie. Dróg wzdłuż rzek tam chyba nie robią, ciągle są podjazdy i zjazdy po 20-30 kilometrów, nadgarstki i stopy wysiadają mi najbardziej. Na szczęście w tym regionie nie obowiązuje prawo, które zmusza cudzoziemców do spania w dedykowanych hotelach, śpię w tanich noclegowniach i generalnie różnych dziurach. Chiny to też najlepsze jedzenie ever – potrafią w 10 minut wyczarować pyszności. Za bezcen.

    Wracam do Polski z Chin latem 2014 roku na 2,5 miesiąca z biletem powrotnym do Korei.

    lot z rowerem

    Muszę ogarnąć kryzys w mieszkaniu – remont, nowy lokator i inne przyjemności. Choć już mam wizję totalnej klęski logistycznej, bo fachowiec przychodzi miesiąc po ustalonym terminie, to na trzy dni przed planowanym wylotem udaje mi się to wszystko dopiąć..ufff!. I tak, we wrześniu 2014 roku ląduję w Seulu i przez 2,5 miesiąca turlam się po Korei Południowej, choć i tak nie udaje mi się dotrzeć do wszystkich regionów.

    Korea Południowa

    to najłatwiejszy kraj do rowerowania w tym regionie. Po raz pierwszy jeżdżę głównie po trasach rowerowych, które oplatają cały kraj. Śpię we wszechobecnych wiatach, czasem u ludzi, którzy mnie goszczą, a jak w listopadzie robi się zimno, często pukam do kościołów. Nie omijam też toalet, które są bardziej komfortowe niż niejedno trzygwiazdkowe hotelowe łóżko. Przez cały pobyt ani razu nie płacę za nocleg, choć wcale nie planowałam uczestniczyć w takiej konkurencji. Jesień w Korei jest fantastyczna – przepiękne kolory liści, słoneczne dni, temperatura 20-25 stopni.

    Seul listopad

    Dopiero pod koniec listopada robi się naprawdę zimno, a ja nawet nie mam ciuchów – lecę do Tajlandii. Tym razem wybieram trasę wzdłuż południowego wybrzeża w stronę Kambodży. W Tajlandii spędzam moje drugie święta w drodze.

    Kambodża

    Przez miesiąc kręcę po Kambodży – południowe wybrzeże, Phnom Penh, wokół jeziora Tonle Sap, w końcu starożytne miasto i świątynie Angkor Wat.

    W Sylwestra pedałuję do Sihanoukville na wybrzeżu. To był jeden z najdłuższych dni w drodze – ponad 120 kilometrów po górkach w upale i kurzu. Ledwo żywa docieram do miasta, mijana przez tysiące ludzi na skuterach, którzy jadą świętować nadejście nowego roku na plaży. Padam na łóżko o 21:00 i żadne fajerwerki mnie nie budzą. Plaże obejrzę dopiero następnego dnia. Wyjeżdżam przez mało znane przejście graniczne na północy, przejeżdżając przez najbiedniejsze rejony kraju. Na pożegnanie mijam tablicę „grób Pol-Pota”. Nie wiedziałam, że 73-letni dyktator i przywódca Czerwonych Khmerów Pol Pot zmarł w 1998 r. w chacie w dżungli niedaleko wsi Anglong Veng przy granicy z Tajlandią, zanim władze Kambodży zdążyły go postawić przed sądem za ludobójstwo.

    Tajlandia ponownie – ale tym razem postanawiam w końcu zobaczyć południe kraju. W trasie spotykam chłopaka z Indii – rowerzystę, z którym mieliśmy kontakt przez Facebooka. Ta znajomość trochę zmienia moje plany. Południe Tajlandii jest absolutnie najpiękniejsze, jeżdżę w żółwim tempie, po 3-4 noce spędzając w jednym miejscu. Wtedy też powstaje ten wpis „A kto Ci zabrał ten czas?”, który był chyba najbardziej dyskutowany na fejsie. Jestem już pod granicą, ale zamiast wjechać do Malezji, postanawiam wrócić na północ pociągiem i przyłączyć się do kolegi, by razem przemierzać Laos i (jednak) Wietnam. Jedziemy trochę razem przez Laos, pokonuję częściowo trasę sprzed roku.

    Chirag jest zabawny i towarzyski a ja uczę się jazdy w duecie a potem nawet w tercecie, bo dołącza do nas Anglik Andy a potem w jeszcze kilka razy zestaw się zmienia. Z uwagi jednak na to, że jego kieszeń była dużo cieńsza od mojej praktycznie zawsze szukamy noclegów na dziko. Najczęściej naszym celem są szkoły, które w Laosie zawsze są otwarte, w przeciwieństwie do otoczonych płotami i bramami potem w Wietnamie. Ponieważ jednak ludzie jadą w pole skoro świt o 6tej to i podwożą dzieci do szkoł o tej samej porze, więc najczęściej przy zwijaniu się rano mamy już porządne audytorium.

    Wietnam

    Bałam się Wietnamu ze względu na moje upodobanie do ciszy i moje obawy w większości się sprawdzają – poza górami jest okropnie głośno i brakuje miejsc na rozstawienie namiotu. Kraj jest długi, rozciąga się na ponad 2000 km, z różnymi strefami klimatycznymi.

    Początkowo nie wiem, czy jechać na północ, czy na południe. Ostatecznie, kiedy dojeżdża Chirag i jego nowy towarzysz – Hiszpan Ivan, zaczynamy podróż na południe wzdłuż wybrzeża. Ta droga, poza kilkoma miejscami, to koszmar, chłopaki pędzą dalej, bo mają wizę tylko na miesiąc, ja na 3 miesiące (choć ostatecznie wykorzystuję z niej tylko 3 tygodnie). Skręcam w góry, by jechać trasą Ho Chi Minh. Jest lepiej, ale tylko trochę. Kwiecień, a potem maj, to nie jest dobre połączenie na Wietnam – to najgorętsza pora roku, a to, co interesuje mnie najbardziej, to siedzenie w cieniu, a to wpływa odwrotnie proporcjonalnie na długość przebywanej trasy. W końcu łapię autobus i docieram nim do Sajgonu. Mam tak dość gorąca i perypetii sercowych, że zamiast szukać pracy w Tajlandii, decyduję się na kupno biletu do Polski i zjawiam się na spotkaniu klasowym, witając z radością wielu przyjaciół, których nie widziałam od lat. Czas w Polsce zdecydowanie ratuje moją sponiewieraną psyche.

    We wrześniu 2015 roku, po wymianie lokatorów w mieszkaniu, wyruszam z Warszawy z mglistym planem dotarcia rowerem do Indii. Po raz kolejny okazuje się jednak, że słowo „projekt” i „plan” u mnie nie działają, w życiu trzeba być elastycznym jak gumka od majtek, więc wychodzi mi pętla po Europie z okresem świąteczno-noworocznym i zimowiskiem u koleżanki w Atenach.

    Rowerowa pętla po Bałkanach

    Sarajewo
    Mostar
    Dubrownik

    Zostawiam tam rower i przylatuję do Polski, bo zmogły mnie kwestie zdrowotne. Podróż odbywa się w turze jesienno-zimowej i letniej – 11 krajów: Słowacja, Węgry, Serbia, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Czarnogóra, Albania, Grecja, gdzie osiadam, jak się okazuje, na dwa miesiące, by potem polecieć do Polski, wrócić i kontynuować do kraju, czyli północna Grecja, Bułgaria, Rumunia, Ukraina. Ponad 7 500 km i prawie pół roku w siodełku.

    Meteory

    Mniej więcej w tym czasie dociera do mnie, że z kasą u mnie cienko. Mam na koncie jakieś 3 tysiące i choć umiem w oszczędności, to na dłuższą metę nie jest to ani rozsądne, ani miłe. Po raz pierwszy czuję, że nie bawi mnie sypianie w namiocie, kiedy nie chcę – bo jest wilgotno i zimno, a nie stać mnie, by za często coś wynająć. Reasumując – trzeba było zasilić konto bankowe. W Warszawie za nic w świecie nie chcę mieszkać i to się raczej nie zmieni. Wtedy przypomina mi się, że jeszcze podczas podróży po Filipinach napotkany chiński cyklista powiedział mi, że z moim angielskim i moim wyglądem (uwaga – chodzi o jasną skórę i blond włosy) mogę uczyć angielskiego w Chinach. A ja kiedyś zdawałam na anglistykę i uczyłam tego języka również. Było to dobre rozwiązanie, zgodne ze mną. I dziwnym (czyż może być inaczej?) zbiegiem okoliczności natrafiam w rozmowie na Facebooku na rowerzystę z Białorusi (tak!), który przerwał podróż, by dorobić właśnie uczeniem angielskiego na zachodzie Chin. Ja kontaktuję się z nim, on kontaktuje mnie ze swoim pracodawcą, przechodzę szybką rekrutację online jeszcze będąc w Grecji, po czym pozostaje mi tylko wrócić do Polski, by wyrobić wizę pracowniczą i… fru! Całość zajmuje 3 miesiące i tak, tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2016 roku, ląduję w Urumczi, stolicy prowincji Sinciang na dalekim chińskim zachodzie, jako pracownik szkoły językowej i moje życie ponownie wywraca się o 180 stopni, ale o tym w następnej części opowieści TUTAJ.

    pozwolenie na pracę w Chinach - zaproszenie
    : 11 lat życia na rowerze. Podsumowanie część 1

    To wszystko nie byłoby możliwe, żeby nie moi przyjaciele i moja rodzina, generalnie wszyscy, którzy mi pomagali, ogarniali, przyjmowali i często gęsto karmili – Aga czyli Guśka, Dorota z Krzyśkiem, ciocia i Ola w Sochaczewie i dziesiątki innych osób.

    Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tym co robię, chcesz czytać więcej – możesz dorzucić się do mojej skarbonki. Nie zdefrauduję, przysięgam 🙂

    Postaw mi kawę na buycoffee.to
    29 grudzień 2024 0 comment
    0 FacebookEmail
  • BośniaEuropaSerbia

    Bałkany – gościna, historia i łyczek rakiji

    by Ewcyna 13 listopad 2015
    by Ewcyna 13 listopad 2015

    Niestety nie mogę Ci dziś towarzyszyć, cały dzień będę robić rakiję powiedziała Vesna, która przygarnęła mnie do domu w mieście Nowy Sad w Serbii (dodając, że mogę zostać u niej ile chcę).…

    0 FacebookEmail
Ewa Świderska Ewcyna
Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta

Witaj na moim blogu! To strona o podróżowaniu solo rowerem w damskim wydaniu i życiu w drodze. Poznaję i opisuję świat, innych i siebie. Nieco więcej o mnie znajdziesz tutaj. Jeśli chcesz mi wirtualnie towarzyszyć - zapraszam!

Wesprzyj moją podróż

Lubisz moje wpisy, uważasz, że są przydatne i masz ochotę wesprzeć moją podróż? Z każdą złotówką mogę więcej. Postaw kawę lub kliknij guzik "donate". Dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Częściej kręcę na fejsbuku – zajrzyj!

https://www.facebook.com/Ewcyna-217095148465193/

Gdzie jestem?

Click to open a larger map

Instagram

Feel like cycling the Italian seacoast? Let me tak Feel like cycling the Italian seacoast?
Let me take you to Riviera dei Fiori in Liguria - the Ciclabile dei Fiori is pure magic!.
This beautiful 27-kilometer cycle path overlooking the sea was built on an old railway track - it connects San Lorenzo al Mare and Ospedaletti, just by the French border, breathing new life into the historic railway route between Imperia and Ventimiglia.
There’s something incredibly calming about riding along a quiet, peaceful trail, with the sound of the sea on one side and the mountains on the other. No distractions—just you, the open road, and the warm Mediterranean breeze.
It's one of 2 real longer seacoast cycleways in Italy, know the other one?
.
.
.
.
.
#SoloTravel #BikeTravel #WomenWhoBike #bikeinspirations #RivieraDeiFiori #CyclingItaly #NomadLife #SunshineAndSea #WomenWhoExplore #ItalyByBike #CyclingAdventures #ciclabiledeifiori #MountainToSea #Wanderlust #CyclingNomad #liguria #rowerem #narowerze #outsideisfree
#PodróżeSolo #RoweremPoWłoszech #KobietaNaRowerze #RivieraDeiFiori #WłoskieMorze #SłońceIMorze #Nomadka #WłoskiePrzygody #RowerowaPodróż #PodróżBezPośpiechu #RoweremPoŚwiecie #bikeblogger
I would like the world to always look like it does I would like the world to always look like it does after the rain. It would have clear contours and vivid colors, maybe a cloud or two in the blue sky for decoration. A light breeze would cool my face, and my body would not have to pour out excess sweat. But this paradise, when it comes, usually ends around noon, when the clouds, collected from the humidity, slowly gather over the horizon and you are again gasping for air like a fish, sweat is pouring into your underwear. Then it's time to stop for a siesta.

I've spent 1,5 months in northern Italy this year, making loops and coming back.. saw just road bikers and ebike cyclists so my luggage, which as you know is my home, was a reason for some to stop me and chat.

What 's the most beautiful cycling route in Italy? The Lunga via delle Dolomiti – Great Dolomite Trail, without a doubt! 
It is one of the most rewarding two-wheeled crossings of the entire Alpine arc: you pedal surrounded by some of the peaks recognized by UNESCO as World Heritage Sites. The itinerary follows the route of the railway built during the First World War and decommissioned in the 60ies. 
Come after the rain for the best views!

If my way of life, information and photos inspire you, you might consider support me - the link in my bio. Thank you!
.
.
.
.
#veneto #dolomites #dolomiti #WomenWhoCycle #shetravels #cyclingitaly #bikeblogger #solotravel #outdoorwomen #narower #cyclinglife #inbici #travelbike #podróżerowerem #outsideisfree #biketouring #rowerem #roweremprzezświat #polskieblogipodroznicze #lifeontheroad #cyclingeurope #cyclingitaly #biketouring
The #Valsugana cycle path between #Trentino and Ve The #Valsugana cycle path between #Trentino and Veneto provinces was one of my favorites when cycling Italy this year. I came back there twice. It connects Lake Caldonazzo with Bassano del Grappa - it's mostly separated from traffic, 80 km long ciclovia along Brenta river, which originates right here from the lakes of Levico and Caldonazzo and then flows into the Venice lagoon after 175 km. It has always been an important communication route from the mountains to the sea, the Adriatic, the Via Claudia Augusta Altinate, a place of passage and meeting between the Germanic and Latin peoples. It forms one branch of #viaclaudiaaugusta cycle path. You can get there easily by local train but beware - the path is blocked close to Cismon by fallen rocks and the best way to pass is yes, taking a train. 
Due to great quality you can just speed up but the best is to stop and enjoy the small towns you pass by - like #Bassano del Grappa or #Valstagna. The views in the valley are breathing. 
.
.
.
.
#trentinodascoprire #bikelife #cyclingitaly #bikeblogger #bikeinspirations #italiainbici #solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #inbici #travelbike #outdoor #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solotraveller #biketouring #rowerem #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
This year I've spent 5 months exploring Italy by b This year I've spent 5 months exploring Italy by bicycle. Not bad, huh? Cycled partly or fully more than 30 routes in most provinces. It's hard to say which one I've enjoyed most.. definitely though the rule that it's the hills or mountains that do the job in the landscape (while you do the job pushing) applies everywhere. It was my first time in the Dolomites and the beauty around was breathtaking. 
While putting together the information from this journey I will be posting now here on Instagram some pictures.. tbc
.
.
.
.
#trentino #soprabolzano #trentinodascoprire #dolomiti #dolomity #trentinoaltoadige #travelnature #bikelife #cyclingitaly #bikeinspirations #italiainbici
#solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #inbici #travelbike #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
When I thought nothing can beat Sicily (joke) I di When I thought nothing can beat Sicily (joke) I directed my two wheels to the Calabria mountains. I've had it in mind for a long time but attempted with a lot of worry if I manage to cycle (and push through) at least a bit of 545 km Ciclovia dei Parchi della Calabria - Calabria Parks Cycle Route that crosses 4 national parks on top of the hills. The reason is - I love nature and silence and even though the coast is spectacular, you share road with many cars. Not my thing at all. 
But The Parks Cycle Path is difficult. Requires lots of effort. More than 12000 metres of climbing but yes, descending too. Oh man!! 
But you know what.. I don't need to be quick. Most days I've cycled like 40 km a day. I've done some detours and completed some 70-80 % of the length - jeeeez, I don't remember when I pushed that hard. Rewarded with serene forests, plains, meadows, silence though. Great people that are both surprised and happy to see a foreigner in their villages. 
Met very few cyclists but maybe not a season yet. All of them bikepack, I have been the only one (very) fully loaded. Maybe the first Polish cyclist here? 
Today I will (most probably) cycle down to the coast but already planning detouring Inland of Italian boot when following north. That's when authenticity is. 
.
.
.
.
#cicloviaparchicalabria #calabria #travelnature #bikelife #parcoaspromonte #parcopollino #parcosila #offthebeatentrack #cyclingitaly #bikeblogger #bikeinspirations #italiainbici 
#solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #inbici #travelbike #outdoorwomen #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
Wpis na Instagramie – 18002816936577222 Wpis na Instagramie – 18002816936577222
Central Sicily. Loneliness, sweat, fierce wind and Central Sicily. Loneliness, sweat, fierce wind and unbelievable beauty. Thank you God for places like this.
.
.
.
.
.
.
#siciliainbici #cicloturismo #offthebeatentrack #cyclingitaly #solo #bikeblogger #bikeinspirations #italiainbici
#solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #inbici #travelbike #outdoor #siciliainbici #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
#sipedala
..Want to spend a pleasant relaxing day, enjoying ..Want to spend a pleasant relaxing day, enjoying the peace and beauty that the landscapes of Western Sicily offer? the Marsala cycle path is what you are looking for!..
That's how the typical commercial would start but in this case I would second that. It wasn't even marked on my app (shame mapy.cz) so came with a surprise when I was cycling along the coast from Marsala to Trapani in western Sicily. The Stagnone cycle path is about 8 km long, but as it crosses the evocative landscape of the saline with its windmills, to multicolored tanks and the pretty islands of the Stagnone lagoon is to me one of the most beautiful cycling itineraries in Italy. And in April it was absolutely quiet. If it was a bit later in a year I would add a nice bath in the shallow water of lagoon having tens of flying kite's in view. Go there, especially at sunset!
.
.
.
.
.
#ciclabile #pistaciclabile #marsala #trapani #saline #cicloturismo #cyclingitaly #bikeblogger #goitaly #italiainbici #solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #travelblog #inbici #outdoor #siciliainbici #podróżerowerem #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze
Guess where was I the previous weekend?!! Yes! Guess where was I the previous weekend?!!  Yes!  - in Bologna, at the CYCLING TOURISM fair, i.e. Fiera del Cicloturismo!

I came there (flew) looking for Italian cycling inspirations, but also the desire to meet people who have a similar passion, take advantage of workshops and lectures.  I was very tempted to come here - for myself, but also for you. I don't know if I told you that I want to spend the next few weeks traveling around Italy to create a knowledge base about bicycle routes in this beautiful country?  So I say 🙃.

By a thousand coincidences I managed to get there and then I got lost seeing the endless options.. I've seen a lot in Italy, I've ridden many routes and beyond, but I didn't expect to see - on paper and virtually - such an offer for two-wheel travel enthusiasts.  Each region has several, a dozen, several dozen bicycle routes, of which I want to select the most important ones.  I also acquired some practical information  that will be useful to Poles.

Companies producing bicycles and organizing trips, as well as representatives of several foreign destinations, unfortunately without Poland, were also present at the fair.  What's more, probably the most important thing - lots of workshops on every topic you need, lectures, prizes - including separate prizes for women. 

See at least a little of it in the photos.  I would love to have a similar event in Poland!
Fiera del Cicloturismo - thank you for a great event.  It was worth it!
My bicycle and luggage was waiting for me near Marsala in Sicily, from where I went to traverse the island, but more about what happened earlier and later in the next episodes - usually on Ewcyna Facebook though. 
.
.
.
.
.
#fieradelcicloturismo #cicloturismo #cyclingitaly #bikeblogger #bikeinspirations #goitaly #italiainbici 
#solotravel #cyclingnomad #travelblogger #outdoorwomen #narower #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #outdoor #siciliainbici #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #cicloturismo #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Subscribe to Blog via Email

Enter your email address to subscribe to this blog and receive notifications of new posts by email.

Wkrótce jadę do?

Polska!

Kategorie i tematy

Albania Armenia Azerbejdżan Azja Bez kategorii Bliski Wschód Bośnia Bułgaria Bułgaria rowerem Chiny Chorwacja Czarnogóra Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria Europa Filipiny Francja / Szwajcaria Grecja Gruzja Iran Japonia Jedwabny Szlak Kambodża Kaukaz Kirgistan Korea Południowa Laos Myanmar (Birma) Oman Polska Polska - Polska Wschodnia praktycznie PRZEMYŚLENIA Rumunia Serbia Tajlandia Turcja Ukraina Ukraina - Krym USA Uzbekistan Wietnam Węgry Włochy Włochy Zjednoczone Emiraty Arabskie

Ikony facebook, RSS, Mail

Archiwum

Zaglądam do

  • Bicycle.pl
  • WorldBiking.info
  • Cycling Duch Girl
  • Podróżerowerowe.info

Tagi

Azja rowerem Birma Birma rowerem Burma by bike China by bike Chiny Chiny rowerem cycling Burma cycling Japan cycling Korea cycling Laos cycling Myanmar cycling Philippines cycling USA ewcyna Filipiny rowerem Grecja rowerem Hokkaido Japan by bike Japonia Japonia rowerem Jedwabny Szlak Jedwabny Szlak rowerem Kambodża rowerem Kambodża rowerem. rowerem po Azji Kaukaz rowerem Korea rowerem Laos Laos by bike Laos rowerem Myanmar by bike not for speed Philippines by bike podróże rowerem Polska rowerem rowerem po Azji samotna podróż rowerem Tajlandia Tajlandia rowerem Urumczi USA rowerem uzbekistan rowerem Wietnam rowerem Włochy rowerem Xinjiang

  • Facebook
  • Instagram
  • Email
  • Rss

@2019 - All Right Reserved. Created by WP Doctor


Back To Top
Ewcyna
  • O mnie
  • Azja
    • Turcja
    • Kirgistan
    • Japonia
    • Filipiny
    • Myanmar (Birma)
    • Chiny
    • Korea Południowa
    • Tajlandia
    • Laos
    • Kambodża
    • Wietnam
    • Uzbekistan
  • Bliski Wschód
    • Zjednoczone Emiraty Arabskie
    • Oman
    • Iran
  • EUROPA
    • Bułgaria
    • Grecja
    • Włochy
    • Rumunia
    • Ukraina
      • Ukraina – Krym
    • Węgry
    • Francja / Szwajcaria
    • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • Kaukaz
    • Azerbejdżan
    • Gruzja
    • Armenia
  • Polska
  • USA
    • USA
  • PRAKTYCZNIK
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Przewóz roweru autobusem Flixbus – poradnik
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
    • Warmshowers – gościnność w podróży rowerem
    • USA
    • Japonia praktycznie
    • Birma (Myanmar)
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
 

Loading Comments...