na trasie BaltiCCycle 2009 wokól Krymu
Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
Gdy wybierałam się w pierwszą rowerową podróż nic nie było dla mnie oczywiste. Co się przyda a co nie, jak to przymocować do roweru i gdzie upchać? Suszarka do włosów w Grecji w sierpniu? Nie to nie żart! – wzięłam… przysięgam, że nigdy potem już nie popełniłam tej głupoty, choć bywały dni, kiedy umycie włosów, kiedy na zewnątrz jest lodowato było wyzwaniem.
Ponieważ często pojawiają się pytania o rowerowo – podróżniczy „naj-niezbędnik” – oto powstał (*powstał w 2015 roku i ewoluował potem). Nie zamierzam opisywać całego ekwipunku, ale rzeczy, czasem drobne, bez których nie mogę się obyć w podróży. Może komuś się przydadzą moje patenty?
KATEGORIA „RÓŻNE”
1. GRZAŁKA (i oczywiście do niej metalowy kubek lub mały garnek)
Rano nie wiem jak się nazywam i w rozszyfrowaniu tej cyklicznej zagadki pomaga mi herbata i kawa. Nie ruszę się z miejsca jak nie zjem śniadania i nie napiję tych – jakby nie było – używek. Mam kuchenkę wielopaliwową (choć w 90% i tak używam gazu), ale często zdarza mi się nocować w miejscach z dostępem do prądu – wtedy do zagotowania wody wystarczy mi grzałka elektryczna. Tylko w Korei Południowej nie mogłam jej za bardzo używać – wywalała korki (lol). Oczywiście do niej często potrzebna jest odpowiednia przejściówka do kontaktu w zależności od kraju.
Spotkałam wielu podróżników, którzy żałowali, ze nie mają grzałki i nie mogli jej kupić w trasie. Kawa czy herbata „na mieście” kosztują dużo więc mając swoje sporo zaoszczędzamy a grzałką na upartego i makaron i ziemniaki da radę ugotować. Warto mieć! ps. I uważać przy obsłudze.
2. Stopery do uszu
Nie mogę się bez nich obejść. Remedium na hałasy – hostelowe sale wspólne, chrapanie, noclegi przy drodze (bo czasem nie ma gdzie) a nawet w lesie, jak się zwierzyna za bardzo drze (choć czasem i stopery nie dają rady). Polecam takie do formowania ręcznego (dobrze się ucha trzymają :). Jestem bardzo wrażliwa na dźwięki, dla mnie rzecz niezbędna.
3. Gąbka do mycia
Kto by pomyślał, że to taki niezbędny gadżet. A jednak! Gąbka absorbuje wodę i dzięki niej mycie w przysłowiowej szklance wody jest wykonalne – przynosi uczucie świeżości, choć do prysznica jej daleko. A taka z jedną ostrzejszą stronę rano poprawia krążenie i wieczorem lepiej domywa brudy. Uwaga – w Azji Południowo – Wschodniej była niemal nie do kupienia (!).
4. Klapki czyli flip-flopy
Ileż to razy dzięki nim byłam w ogóle w stanie skorzystać z azjatyckiej „łazienki”. Ba – czasem i pokoju, który szmaty i wody od miesięcy, albo i nigdy nie widział!
5. Plecaczek zwijany Quencha (Decathlon)
Kocham miłością czystą. Kosztował (ok, miałam już takie trzy bądź cztery) niecałe 20 PLN, można spotkać podobne np. firmy Tatonka, ale wielokrotnie droższe. Wielkości pięści po zwinięciu, waga może 100 gram. Dla mnie rewelacja – trzymam w nim rzeczy podręczne, dokumenty i kasę oraz potrzebne drobiazgi. Całość wkładam do przedniej torby na kierownicę (Ortlieb). Gdy gdzieś się zatrzymuję nie zdejmuję torby tylko wyjmuje plecaczek. Przydaje się także po prostu do zabrania ze sobą np. na zwiedzanie czy zakupy, gdy nie jestem rowerem.
6. Poduszka dmuchana (Quencha Decathlon)
Można powiedzieć, że wożenie poduszki to już burżujstwo.. Przez długi czas tego nie robiłam, pod głowę podkładając zwinięte ciuchy, ale ta mała lekka dmuchana poduszka niemal nie waży, a jaki komfort!
7. Nieduża kłódka
Wszelkiego zastosowania. Używam jej do zamykania worka Ortlieb podczas transportu lotniczego (info poniżej) i do zamykania namiotu, gdy jestem gdzieś dłużej lub zwyczajnie na kempingu. Wiadomo – jak ktoś chce coś ukraść to bez problemu znajdzie sposób, ale ryzyko, że zgarnie coś „bo właśnie tamtędy przechodził” jest już dużo mniejsze.
8. Komputer – netbook, ultrabook, I-pad czy inne
Dla tych, którzy żyją w drodze i np. piszą blog lub pracują w sieci podczas podróży – no i lubią wygodę. Kafejki internetowe w niektórych miejscach zanikają (np. Japonia), korzystanie z nich nie jest wygodne a korzystanie z poczty czy stron banków niebezpieczne. Dostęp do wifi jest w wielu miejscach już powszechny *po podróży Jedwabnym Szlakiem czyli w 2018 r. kupiłam ultrabooka.
9. Adapter na kartusze gazowe długie
Kupiony w Tajlandii (ale do dostania u nas w sklepach outdoor i w sieci), gdzie „uratował mi życie” tj. poranną kawę, długie nabijane kartusze można było bez problemu dostać za grosze, natomiast niemal nigdzie oprócz Bangkoku nie można dostać nakręcanych. Uwaga – Bardzo przydatne na naszym rodzimym podwórku, kartusze nabijane są w każdym sklepie budowlanym i są tanie (7-10 PLN).
10. Telefon na dwie karty sim czyli „dual sim”.
Opcja posiadania slotu na drugą kartę sim bardzo się sprawdza – jedna to karta polska (bo np. autoryzacje bankowe i inne wiadomości) a druga karta miejscowa (kiedy jestem w Polsce mogą być dwie rożnych operatorów). Nie trzeba ciągle przekładać kart SIM etc.
11. Czytnik Kindle
Uwielbiam zapach i szmer papieru w książkach i gazetach, ale sorry, w długiej podróży wożenie książek odpada. Kupuję przewodniki i książki jedynie w wersji elektronicznej. ps. To stary typ kindle, kiedyś umożliwiał darmowe korzystanie z sieci www np. bardzo przydał się w Japonii). Teraz są nowsze wersje z podświetleniem – taki bym teraz wolała, żeby nie musieć oświetlać sobie w namiocie czołówką).
12. Inne – taśma mocująca, zipy czyli trytytki bardzo się przydają do szybkiej naprawy np. sakw. Czasem taka prowizorka trwa i trwa..
KATEGORIA „ROWEROWE”
1. Torba do przewozu roweru „self-made”
Wykonana metodą chałupniczą przez sąsiada, materiałem jest bodajże plandeka ogrodnicza (niezbyt trwała, ale lepszego nie mogłam dostać – materiał musiał być lekki, bo torbę wiozę na rowerze). Wcześniej miałam przez kilka lat podobna, uszytą przez kaletnika z dwóch największych ruskich toreb w kratę. Obie były szyte na wymiar, wg mojego pomysłu. Wymiar 150 x 100 x 30 cm. Podstawa to mocne uszy, które tworzą taśmy przeszyte przez spód torby.
Torba głównie przydaje się w trakcie transportu lotniczego – zwłaszcza, że czasem muszę składać/łączyć kartony, ale czasem też kolejowego (np. we Włoszech nie można było zabrać roweru do pociągu szybkobieżnego, a już w torbie i owszem). Choć się staram, to nie zawsze jestem w stanie skombinować karton. Mając torbę wystarczy znaleźć kilka mniejszych kartonów, folię bąbelkową, opakować rower i w włożyć go torby. Dzięki uszom jestem w stanie sama taka torbę nieść na krótkich dystansach np. po lotnisku.
2. Torba Ortlieb na bagażnik – największy wymiar tj. 150 cm długości i najcieńszy materiał (są bodajże dwie grubości)
Jak to Ortlieb jest nieprzemakalna i na co dzień wiozę w niej na bagażniku namiot i torbę na rower choć miejsca jest dużo więcej. Może mogłaby być mniejsza, ale rozmiar przydaje się wtedy, kiedy trzeba przetransportować zgrabnie sakwy – głównie w trakcie transportu lotniczego. Wrzucam tam 3 sakwy i namiot, roluję i zamykam na kłódkę, czasem wzmacniam taśmą i nadaję. Update rok 2020 – po 8 latach intensywnego użytkowania nieco się przetarła na spodzie, ale wciąż mi służy.
Oczywiście w tym celu może być użyta chociażby ruska torba czy zwykły parciany worek – robiłam tak przez wiele lat. Teraz mam Ortlieba i tez sobie chwalę.
3. Nóżka do przedniego kola roweru
No bo to, że nóżka do roweru jest przydatna jest dla mnie jasne jak słońce! Rower kupiłam z tym dobrodziejstwem inwentarza i jest to dobrodziejstwo w pełnym tego słowa znaczeniu. Rower mogę postawić gdzie chcę, przednie koło obciążone sakwami się nie buja – a wcale nie jest tak, ze wszędzie można szybko znaleźć dlań jakieś oparcie. Wiem, wiele osób uważa to za zbędny balast, ale ja uwielbiam to udogodnienie.
Tyle rzeczy przychodzi mi do głowy. Jeśli ktoś ma swoje ulubione podróżnicze gadżety i rozwiązania – chętnie je poznam.
Wpis był dla Ciebie przydatny? Postaw kawę!
ps. Jeśli ktoś szuka postów praktycznych – Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem opisałam tutaj, a tu odzież na zimę. Pozdrower!