Japonia praktycznie

by Ewcyna
wild camping in Japan

Japonia to piękny kraj, łatwy do podróży rowerem a przede wszystkim naprawdę bezpieczny.

Temat przewijał się już w poprzednich postach, ale w tym miejscu postaram się zgromadzić wszelkie info dotyczące podróżowania (rowerem i nie tylko) po tym kraju. A na koniec podam własne koszty.

DOJAZD: Ja leciałam liniami Emirates (2500 PLN), bo mają największy limit bagażu tj. 30 kg rejestrowanego i 7 kg. podrecznego, ale trudno mi się było w tym limicie zmieścić. Na trasie Osaka-KKagoshima i Sapporo-Osaka korzystałam z tanich linii Peach, ceny 300-400 PLN za lot z rowerem;

KIEDY JECHAĆ: wiosną lub jesienią; na Hokkaido także latem, gdyż ma klimat zbliżony do europejskiego. Od czerwca do września na innych wyspach jest deszczowo i gorąco. Japonia to kraj położony niemal południkowo, występują tam 3 strefy klimatyczne: zwrotnikowa na archipelagu Riukiu tj. m.in. Okinawie, podzwrotnikowa na południu, umiarkowanie ciepła na północy. Wiosną należy się spodziewać większej amplitudy temperatur, jesień (wrzesień – listopad) jest dobra dla zmarzluchów – jest dużo cieplejsza niż w Europie, w szczególności nocą temperatura potrafi nie różnić się zbytnio od tej w dzień i wynosi 15-20 stopni, w ciągu dnia ponad 20. Czyli: jadąc wiosną powinniśmy jechać z południa na północ, jesienią odwrotnie.

Oto moja trasa w Japonii – jak uniknęłam aglomeracji

japan map new

TEREN: Japonia to kraj górzysty (de facto nadwodna część oceanicznego łańcucha górskiego) – ok. 90% powierzchni kraju stanowią góry (mówi się, że nie ma w kraju miejsca, z którego nie byłoby ich widać, ja takie znalazłam – północ Hokkaido). Warto się do tego psychicznie i kondycyjnie przygotować, ale widoki wynagrodzą nam wszelkie trudy.

BEZPIECZEŃSTWO: Japonia to wg. mnie najbezpieczniejszy kraj na świecie. Japończycy szanują innych i ich własność, kradzieże są niezwykle rzadkie, choć podobno tez się zdarzają. W zasadzie roweru nie zabezpieczałam zapięciem prawie nigdy. Pomimo, że przydarzył mi się niegroźny wypadek z udziałem samochodu to i tak twierdzę, że kierowcy jeżdżą niezwykle ostrożni i nie trąbią prawie nigdy.

WIZY: na pobyt do 90 dni nie jest wymagana wiza

PIENIĄDZIE I PŁATNOŚCI:
Kurs jena spadł w ciągu ostatnich 2-3 lat o ok. 20% (tj. w stosunku do roku 2010), więc jest to idealny czas na odwiedzanie Japonii. Podczas mojego pobytu tj. wiosną 2013 roku przelicznik wyniósł 3,2 do 3,5 PLN za 100 jenów.

Podobnie jak w Polsce, w wielu miejscach można płacić kartą, ale nie jest to tak powszechne jakby się mogło wydawać. Najbezpieczniej mieć ze sobą kartę VISA lub MASTERCARD, a najlepiej i jedną i drugą. Uwaga: nie działa karta MAESTRO! Zośka wybrała się w podróż jedynie z tą kartą i nie mogła ani wypłacić pieniędzy ani nią płacić. Dobrze, że miała dużo gotówki, no i mnie:)

Jedynie niektóre, wręcz nieliczne bankomaty obsługują wypłaty z kart zagranicznych: najlepiej korzystać z tych na poczcie lub w sieci sklepów 7-Eleven.

CENY:
Japonia dla podróżnika rowerowego nie jest krajem drogim. To, co w podróżowaniu po tym kraju generuje największe koszty to transport i zakwaterowanie – jadąc na rowerze i nocując w namiocie te dwa składniki odpadają.

JEDZENIE: Koszt jedzenia (zakładając, że żywimy się w sklepach i supermarketach) jest porównywalny z cenami w Polsce. Wszędzie można dostać gotowe, smaczne i niedrogie tackowe dania na wynos, które dodatkowo od razu możemy sobie od razu podgrzać w sklepie. Bardzo drogie natomiast są owoce i warzywa. Napoje też są raczej kosztowne, ale woda z kranu nadaje się do picia, piłam ją przez cały czas. Niezwykle przydatne są sieci sklepów tzw. Convenience stores np. 7-eleven, Lawson, Family Mart, które w miastach i na ich obrzeżach są na każdym kroku. Można tam kupić niemal wszystko i skorzystać z toalety, są tam też wielce przydatne termosy z gorącą wodą – można zalać sobie zupkę instant bądź też własną herbatę czy kawę.

Przykładowe koszty wyżywienia (ceny w sklepach):
– woda 2 l – 80-180 jenów
– napoje 0.5 litra – 90-120 jenów
– danie na bazie makaronu – 300-500 jenów
– danie typu ryż z mięsem/rybą – 400 – 600 jenów
– tempura (warzywa/krewetki w cieście) z ryżem – 400-500 jenów
– chleb tostowy paczka – 100-230 jenów
– bagietka – 160 – 260 jenów
– sushi – 600-1200 jenów
– jabłko – od 100 jenów za sztukę
– kawa z ekspresu ciśnieniowego: od 100 jenów

Inne koszty:
– PROMY. Japonia to kraj na wyspach. W zależności od przebiegu trasy zazwyczaj pojawia się konieczność skorzystania z promu. Koszt: od kilkuset (pól godzinny rejs) do kilku tysięcy jenów (2-4 godzinny, np. na Hokkaido)
– BILETY WSTĘPU. Od 200 jenów, w miejscowościach turystycznych często można kupić karnety wstępu w zależności co obejmują

NOCLEGI:
Nie chcę, naprawdę nie chcę popularyzować opinii, ze w Japonii można rozbijać namiot wszędzie, bo tak nie jest, ale znalezienie noclegu w Japonii dla turysty – cyklisty nie powinno być problemem, o ile zachowa kilka zasad. Z mojego doświadczenia wynika, że namiot można stawiać na noc niemal wszędzie, o ile jest to przestrzeń publiczna (skwery, parki – ale nie ogrody japońskie!, nadmorskie promenady, zazwyczaj są tam wiaty, ławki, toaleta), a nie prywatna. Rozbijanie się w przestrzeni publicznej jest często koniecznością, gdyż w tzw. plenerze o miejscówkę trudno. W kraju, w którym 90% zajmują góry naprawdę każdy skrawek ziemi jest wykorzystywany co do centymetra. Nie ma czegoś takiego jak nasza polska łąka (tzn. pojawiają się na Hokkaido), a lasy to najczęściej jeden wielki gąszcz. Stąd nawet lepiej pod wieczór wolę kierować się do miasta i szukać ustronnego miejsca i skwerku. No i oczywiście staramy się zwinąć jak najwcześniej rano i nie pozostawić po sobie śladu.
Największy problem ze znalezieniem miejsca pod namiot miałam w Alpach Japońskich, prawie żadnego na wybrzeżach.
Dodam, że w ten sposób rozbijają się także podróżujący rowerem Japończycy (to odzew na zarzut dotyczący „chamskiego zachowania obcokrajowców”, który od kogoś usłyszałam, w Polsce oczywiście:).

Kempingi – są, ale często czynne są jedynie latem, ponadto często są położone wysoko w górach. Pierwszy kemping na mojej trasie napotkałam po niemal dwóch miesiącach na północy Honsiu. Zdecydowanie najwięcej kempingów jest na Hokkaido, korzystałam z nich kilkakrotnie. Czasem były zaznaczone na mapie czasem nie. Rozpiętość cenowa jest bardzo duża – wiele kempingów jest bezpłatnych (!), ja płaciłam od 200 do 800 jenów (ale ten ostatni był luksusowy). W 99% w kranach nie będzie ciepłej wody a za prysznic trzeba dodatkowo zapłacić 100-200 jenów.

Hostele: są dość popularne i nawet bardziej powszechne niż u nas, ale ceny są często zaporowe, wiec korzystałam z nich jedynie w awaryjnych sytuacjach. Najtaniej było na Kiusiu: 2100 jenów za łóżko, najdrożej na Hokkaido do prawie 4000 jenów za łóżko (nie korzystałam). W tym przypadku w tej cenie dostaniemy już pokój w hotelu.

Hotele: ja korzystałam z nich raz, ale nie należy się ich bać- ceny to od 3000 jenów (ok. 100 zl) za pokój. Doradzam jednak obejrzenie pokoju przed wynajmem. W Japonii najtańsze są tzw. business hotele, które są znacząco gorsze (!) od normalnych. Dla nie do przyjęcia jest fakt nie otwierających się okien – ja zawsze to sprawdzam.

TOALETA I MYCIE:
To nie jest kłopotliwy temat. W Japonii toalet jest tyle, ze nie można nadążyć z nich korzystać, zarówno te w sklepach i innych miejscach użyteczności publicznej jak i na całkowitym odludziu. Są one w 99% czyste i zadbane. Nie ma tam ciepłej wody (tzn. zdarzyła mi się dwukrotnie, na Hokkaido).
Mycie dokładniejsze najlepiej uskutecznić w powszechnych łaźniach publicznych tj. onsen lub sento. Te pierwsze korzystają z wody z gorących źródeł i często są to małe SPA – wysteppują często, ale nie wszędzie, sento to to samo, ale woda jest podgrzewana i są chyba w każdej miejscowości, bo Japończycy uwielbiają się moczyć. Onsen składa się z: pomieszczenia, gdzie się rozbieramy (do naga) i zostawiamy swoje rzeczy, prysznicy i stanowisk do mycia, kilku baseników z gorącą i zimną wodą , często jest tez sauna i basen zewnętrzny (rotenburo). Podstawowa zasada: nie można się namydlać w wodzie! po rozebraniu się należy najpierw się dokładnie umyć, dopiero potem można wejść do basenu i się moczyć. Aby się umyć należy wziąć plastikowy stołeczek i miskę; na stołeczku usiąść a polewać się wodą nabraną do miski.. no ja przyznaję używałam głównie prysznica, bo wygodniejszy, uważając jedynie, by nim nie pryskać na prawo i lewo. Przebywanie wśród innych nagich osób jest osobliwym doświadczeniem, ale dla Japończyków to normalne. Ceny: od 100 do 600 jenów, zazwyczaj 300-400.
Toaletę cyklisty wspomagają też bardzo japońskie toalety, które wyposażone są we wszelkiego rodzaju bidetowe wodotryski.

JĘZYK: niestety Japończycy z reguły nie znają ni w ząb żadnego języka obcego. Uczą się angielskiego, jednakże nie potrafią nim posługiwać i bronią na wszelkie sposoby przed mówieniem, zatem przed wyjazdem warto przyswoić sobie trochę ważniejszych słów i zwrotów i nie dziwić się, że na pytanie „do you speak English” machają rękami i uciekają..

DOSTĘP DO INTERNETU: wcale nie jest prosty. Niestety w Japonii nie ma wielu miejsc z darmowym wifi, a jeśli są to zazwyczaj w większych miastach, które ja w podróży raczej omijałam. Jest za to szereg możliwości skorzystania z płatnego wifi, ale to koszt kilkuset jenów dziennie. Na lotniskach można wypożyczyć telefony (w Japonii obowiązuje inny system niż u nas)lub karty SIM, koszt jeszcze większy. Kafejki internetowe są jedynie w większych miejscowościach, koszt od 400 jenów za godzinę. Najczęściej można liczyć i ja liczyłam na lokalne centrum informacji turystycznej, choć i tam najlepiej mieć własny komputer – coraz rzadziej udostępniane są komputery a jeśli już to często są stare i powolne.
Oczywiście inaczej sprawy się mają gdy nocujemy w hotelu, hostelu czy innym tego typu miejscu, zazwyczaj jest tam możliwość skorzystania z internetu lub wifi (ale też lepiej się wcześniej upewnić).

Bardzo, ale to bardzo mi się przydał czytnik Kindle typ. Keyboard, który jako jedyny umożliwia dostęp do internetu przez 3G. Dzięki temu bezpłatnie w największej głuszy mogłam sobie sprawdzić maila czy pogodę. Jedyny szkopuł: limit przesyłu 250 mb, czyli nalezy unikać stron z dużą ilością zdjęć. W pierwszy miesiącu starczyło mi na 1,5 tygodnia, w następnych już cały miesiąc.

PRZEWÓZ ROWERU POCIĄGIEM: rower można przewozić koleją tylko w torbie, nie jest też wymagana żadna dodatkowa opłata. Plakat, który napotkałam na stacji kolejowej instruował, że musi to być mała torba, i że rower do przewozu należy niemalże złożyć „na czworo” – jest to możliwe dla Japończyków, którzy jeżdżą jedynie na kolarzówkach

KUCHNIA TURYSTY: z reguły bez problemu (w sklepach z artykułami do domu czyli typ Castorama) można dostać kartusze gazowe taniej niż w Polsce; lepiej żeby to był typ Coleman, ale widziałam też Campingaz. Gdy chciałam kupić paliwo do kuchenki benzynowej nie chciano mi go oficjalnie sprzedać (podobno nie można wlewać w nic innego tylko bak samochodu).

Moje koszty: Byłam w Japonii 87 dni. Dzienny koszt utrzymania w Japonii (wliczając w to noclegi, a konkretnie 10) wyniósł w moim przypadku niewiele ponad 60 PLN dziennie. Mogło być taniej, bo nie gotowałam no i czasem „sobie pozwalałam” a na rowerze ciągle jestem głodna… Największy wyjazdu to oczywiście bilet (2500 PLN, linie Emirates bo mają najwięszy limit bagażu tj. 30 kg. z rowerem) oraz ubezpieczenie – 900 PLN (! – ale na tym z reguły nie oszczędzam).

Hasło promujące Japonię brzmi: „Many smiles await you” czyli „Czeka na Ciebie wiele usmiechów”. I bez wąpienia, to prawda!