Ewcyna
Banner
  • BLOG
  • Ewcyna
  • KRAJE
    • AMERYKA PÓŁNOCNA
      • USA
    • Azja
      • Turcja
      • Kirgistan
      • Japonia
      • Filipiny
      • Myanmar (Birma)
      • Chiny
      • Korea Południowa
      • Tajlandia
      • Laos
      • Kambodża
      • Wietnam
      • Uzbekistan
    • Polska
    • Bliski Wschód
      • Zjednoczone Emiraty Arabskie
      • Oman
      • Iran
    • EUROPA
      • Bułgaria
      • Grecja
      • Włochy
      • Rumunia
      • Ukraina
      • Ukraina – Krym
      • Węgry
      • Francja / Szwajcaria
      • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • PRAKTYCZNIK
    • Kraje
      • Japonia praktycznie
      • USA
      • Birma (Myanmar)
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
Tag:

Iran solo woman cycling

    AzjaIranJedwabny Szlak

    Podróż solo rowerem przez Iran okiem kobiet (Solo woman cycling in Iran – is it a no-no)

    by Ewcyna 28 lipiec 2018
    written by Ewcyna

    Perpetrator escaping on his motorbike. Thanks to this photo he was found and sentenced.

    „Iran? To nie jest dobry pomysł by kobieta podróżowała tam sama na rowerze .. Ja być może wróciłabym, ale jedynie w męskim towarzystwie ” powiedziała solo cyklistka z Belgii, która napotkałam gdzieś w Kazachstanie i opowiedziała mi swoją historię. Historie o tym, jak źle czuła się w tym kraju i o tym, jak ledwo uszła z życiem, gdy została napadnięta jadąc rowerem mniej uczęszczaną drogą. Była to pierwsza negatywna opinia jaką usłyszałam na temat kraju, którego mieszkańcy są jest wychwalani za swoją gościnność. Los chciał, ze przeczytałam jej wpis na temat podróży po Iranie i dowiedziałam się o szczegółach nich pól roku później, gdy odpowiedziała na mój post na temat kobiecego solo podróżowania w Iranie, który zamieściłam w jednej z grup rowerowych na fejsbuku.

    Następna była rowerzystka z Południowej Afryki, napotkana gdzieś w Kirgistanie. „Iran? Uciekłam po 2 tygodniach. nigdy więcej tam nie pojadę. Połączyłam siły z inna napotkaną solo rowerzystką a i tak nie było dobrze. Myślisz może, że to niewłaściwy ubiór? Nie, nie, byłam zakryta od stóp do głów. Żaden włos nie wystawał spod chusty a na spodnie narzuciłam zakrywające biodra manteau. Uwaga i namolność mężczyzn była wręcz chorobliwa, po dwóch tygodniach miałyśmy dość – zdecydowałyśmy się wziąć autobus i wyjechać z Iranu” . Hmmm.

    Ciekawił mnie Iran. Wciąż ciekawi. Poza tym był na mojej drodze Jedwabnym Szlakiem, nie chciałam uprzedzać się i rezygnować, ale zdecydowanie opinie te zasiały we mnie ziarno niepokoju.

    Były wszak pozytywne opinie solo cyklistek. Pierwsza z nich, Heike, spędziła w Iranie podczas dwóch osobnych wizyt rowerem ponad 3,5 miesiąca i nie przestawała się zachwycać krajem i ludźmi, choć ją też spotkały niemiłe przejścia.. Były dwie Polki, Joanna i Dorota, które miały jednakowo pozytywne doświadczenia. I wiele innych.

    Nadszedł czas na moje własne.

    Wjechałam do Iranu od południowej strony, promem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Bandar Abbas. Jeszcze tego samego dnia wzięłam prom na wyspę Qeshm. To piękna wyspa o wprost baśniowych pejzażach przypominających widoki z księżyca. Raj dla tych, którzy lubią samotne spotkania z naturą, a ja lubię i to bardzo.

    Każda kobieta, także cudzoziemkę, która przebywa w Iranie obowiązują zasady dotyczące odpowiedniego ubioru – jeszcze na promie zakryłam włosy chustką, miałam na sobie spodnie z długą nogawką i bluzę z długim rękawem. Czasem, gdy chustka zsuwała mi się z głowy w czasie jazdy naciągałam jeszcze kaptur od bluzy. Powinnam mieć jeszcze tzw. manteau przykrywające pośladki do pól uda, ale bluza jest dość długa więc założyłam, że kupie sobie odpowiedni ciuch później.

    Zaczęłam jechać zatem dookoła wyspy powoli delektując się ciszą i ciesząc z pozdrowień mijanych ludzi. Mijających mnie samochód o było całkiem dużo – okazało się, że trafił mi się długi weekend na początku lutego, zatem wyspę odwiedzały tłumy turystów. Dwukrotnie nocowałam w namiocie na plaży, raz w udostępnionej mi sali modlitw również w parku przy plaży. Ludzie byli pomocni i przyjaźni.

    Południe wyspy to jednak bardzo odludne tereny, pomiędzy niektórymi wioskami jest 20 km odległości. Byłam jakieś 10km za Salakh, gdy nadjechał z naprzeciwka na motorku. Młody szczupły chłopak. Minął mnie, po czym zawrócił.. Starał się zagadać, ale ani ja nie mówię po persku (farsi), ani on po angielsku. Siłą rzeczy konwersacja nie była możliwa, zatem pojechałam dalej. Po jakiś 1-2 kilometrach napotkałam kierunkowskazy do jednaj z lokalnych atrakcji – należało skręcić z pustej drogi w jeszcze bardziej pustą, która kierowała do doliny słynącej z niezwykłych formacji skalnych. Po pięciu minutach chłopak znów się pojawił. Przestało mi się to podobać i zaczynał mi działać na nerwy. Zaczęłam krzyczeć, by odjechał, ale on tylko stał, po jakimś czasie, gdy już wyrzuciłam z siebie nieco bluzgów z wielkim oporem odjechał. Zawróciłam rezygnując z wjeżdżania dalej w dolinę. Była 14.30-15.00 i byłam głodna, od rana nic nie jadłam, po drodze nie było zadnych knajp, Jakieś 500 metrów od połączenia z główną (jednakowoż wciąż pusta i mało uczęszczaną drogą) zobaczyłam nieduży kawałek muru, jakiś nie dokończony budynek – jedyny taki obiekt zasłaniający od potężnego wiatru, jaki udało mi się dostrzec.. postanowiłam wykorzystać tą osłonę, aby zatr4zymac się i coś zjeść. Gdy kończyłam już pojawił się znowu. Byłam wściekła. Nie miałam ochoty zakładać chusty na głowę i przywdziewać długiego rękawa – korzystając z samotności zdjęłam te niewygodne, obowiązujące jednak kobiet w Iranie ubrania, pozostając jednak w długich luźnych spodniach i T-shircie. Zatrzymał motorek kilka metrów ode mnie i jakby nigdy nic chciał się przysiąść. Wrzeszczałam, żeby sobie poszedł, co zdawało się nie robić na nim większego wrażenia. Po jakimś czasie jednak, wstał i usiadł na motorku, nie odjeżdżał jednak. Wtedy zrobiłam mu zdjęcie. Pomogło, pojechał. Spakowałam rower i gotowa do odjazdu zobaczyłam go znowu. Tego było za wiele. To był chyba już 5 raz i najchętniej bym go zabiła. Był koszmarnie namolny, wciąż jednak nie wrażenia kogoś niebezpiecznego, trudno mi wytłumaczyć dlaczego nie wyjęłam w tym czasie sprayu pieprzowego, który podarował mi host w Dubaju. Po bezpiecznym przejechaniu około 40 krajów i ponad 4 latach w drodze intuicja nie podpowiadała niczego złego. Tak, to był błąd.

    Rower był już spakowany, trzymałam kierownicę, gdy chłopak poprosił mnie o wspólne selfie. „Nie!” odpowiedziałam, gdyż miałam go serdecznie dość. Miałam wrażenie, że to go najbardziej ubodło. Poczułam ręce łapiące mnie od tyłu, szarpanina, upadek, kotłowanie na ziemi. Gdy udało mu się ściągnąć mi spodnie i bieliznę i włożyć tam rękę, zrozumiałam z przerażeniem, że nie dam mu rady. Choć szczupły i niewysoki to jednak mężczyzna, któremu natura dała więcej siły. Wtedy on.. odpuścił. Zerwał się ze mnie, wskoczył na motorek i odjechał. Wyglądało to jakby nagle coś sobie uświadomił. Będąc w zupełnym szoku wzięłam rower i szybko wyjechałam do drogi głównej. Myśli przebiegajce przez głowę co robić? Do najbliższej wioski było 10 km, mniej więcej tyle samo do nieco większej miejscowości Salakh, którą minęłam wcześniej. Widziałam tam posterunek policji i tam się skierowałam. Miałam wszak jego zdjęcie.

    Na posterunku nikt nie znał angielskiego, ale zawieziono mnie do pensjonatu, którego współwłaściciel znał język. Okazało się, ze jego matka – przecudna kobieta Zinat, jest znaną na wyspie i w Iranie aktywistką walczącą o prawa kobiet. Byłam w dobrych rękach.

    Zawiadomiłam także polską ambasadą. „To poważna sprawa Pani Ewo. W Iranie za gwałt sprawcy grozi kara śmierci. Niestety, policja irańska nam w żaden sposób nie podlega, będziemy interweniować, ale to od nich zależy jak postąpią” usłyszałam.

    Następne cztery dni spędziłam u Zinat starając się dojść do siebie. Drugiego dnia po południu usłyszałam – złapali go! Jedziemy na posterunek.

    Nie poznałam go od razu. Zmienił fyzurę – na pewno obciął włosy i wyglądał inaczej. Ale to był jego motor i to był on. „To ja” przyznał się w zasadzie od razu.

    Następne godziny to spisywanie protokołu na posterunku. Spisywanie protokołu bez mojej znajomości języka lokalnego.. dokumentu, który kazano mi podpisać, a którego nie chciałam podpisać bez zaznajomienia z nim najpierw mojej ambasady. Protokołu nigdy nie podpisałam nie znając dokładnie jego treści, z obawy o własne dobro i obawę o sprowokowanie sprawcy. Stwierdzono jednak, ze to nie szkodzi, i tak mają podstawy by rozpocząć postepowanie karne. Powiedziano mi, że sprawcę czeka rozprawa sądowa w największej miejscowości na wyspie – mieście Qeshm.

    W międzyczasie na posterunek wpuszczono rodzinę sprawcy. Matka, dwie żony (!) i dziecko. Kobiety w tradycyjnym ubiorze, kwiecistych czadorach i z maskami na twarzach – maski takie noszą na twarzach, podobnie jak w Omanie i Zjednoczonych Emiratach arabskich kobiety po zamążpójściu. Trwał jeden wielki zbiorowy lament. Błaganie mnie o wybaczenie. Obcałowywanie dziecka na pokaz. Nieustające prośby, których ani nie rozumiałam, ani w sumie nie chciałam słuchać.

    Następnego dnia pojechaliśmy do sądu w mieście Qeshm. Przy wejściu ubrano mnie tam w czarny czador, bym mogła wejść do środka. Sędzia sprawiał dobre wrażenie osoby, która jest po mojej stronie. Raz jeszcze zadał te same pytania – gdzie jak.. po kolei.. Cały czas był ze mną właściciel pensjonatu, który służył za tłumacza, gdyż sąd nie miał możliwości, przynajmniej w szybkim czasie, przydzielenia mi takowego. Po złożeniu przeze mnie zeznań powiedziano mi, że jestem wolna. Na pytanie o możliwy wyrok dla sprawcy (musze powiedzieć, że chciałam dla niego kary, ale byłam przerażona wizją kary śmierci) powiedziano mi, że w tej kwestii mogą jedynie poinformować ambasadę Polski w Teheranie po wystosowaniu przez nich oficjalnego pisma.

    Oficjalnie nigdy się niczego jednak nie dowiedziałam. Przejeżdżający przez Queshm turyści, których spotkałam później powiedzieli, ze lokalny strażnik jednej z atrakcji turystycznych opowiedział im o sprawie mówiąc, że sprawca dostał pol roku więzienia i karę chłosty – 70 batów.

    Po zakończeniu sprawy i pobycie u Zinat czułam się lepiej i postanowiłam dać Iranowi i sobie drugą szansę – jechać dalej stosując wzmożone środki ostrożności.

    Uwierzcie mi, że jestem ostrożna. Choć często nocuję na dziko, nigdy nie rozkładam namiotu przed zmrokiem, uważnie wybieram miejsce i nigdy nie palę światła, żeby nie było mnie widać. Tu jednak musiałam wzmożyć czujność także w dzień. Chyba jednak nie do końca mi się udało.

    Wciąż jeszcze trudno mi było przewidzieć, co może mnie spotkać. Następnego dnia para podrostków na motocyklu zbliżyła się do mnie jadąc i jeden z nich próbował złapać za pupę. Tak, o tym tez słyszałam. Widział to kierowca samochodu, który jechał za mną i zatrzymał się oferując pomoc. Miał niefart, bo zamiast na gówniarzy, którzy uciekli wykrzyczałam całą złość na Iran na niego.. od tej pory jednak dużo uważniej patrzyłam we wsteczne lusterko, żeby na czas ewentualnie zareagować, gdyby coś takiego miało się powtórzyć. Nie można tego nazwać beztroską podróżą.

    Dwa dni później postanowiłam skorzystać z toalety na dużej stacji benzynowej. Toaleta damska, jak to w Iranie była gdzieś na szarym końcu dużego terminala. Miałam kłopoty z żołądkiem, wchodziłam zatem do tej toalety kilka razy. Gdy udałam się tam po raz ostatni, wychodząc zobaczyłam stojącego w drzwiach (toalety damskiej!) mężczyznę. Zatarasował wyjście, starając się wepchnąć mnie obiema rękoma do środka. Nie zapomnę tych złych, utkwionych we mnie oczu. Mogłam jedynie krzyczeć. wrzeszczeć na całe gardło jak chyba nigdy dotąd. Uciekł skacząc przez płot a ja roztrzęsiona, płacząc skierowałam się do posterunku policji drogowej. Nie miałam nic, żadnego dowodu.. chciałam tylko gdzieś bezpiecznie się schronić. Nikt nie mówił po angielsku, co mogłam przetłumaczyłam na translatorze i mogłam przenocować w domu mieszkającej blisko rodziny. Rano wsiadłam na rower zastawiając się co robić bo ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę to podróż rowerem.

    To już nie była podróż lekka łatwa i przyjemna, to była podróż w stałym napięciu. Byłam gdzieś pośrodku niczego. Z paranoidalną już czujnością obserwowałam sytuację na drodze i poza nią, mając gotowy telefon do zrobienia zdjęć.. po kilku przypadkach czekających przy drodze przyglądających mi się i zawracających na mój widok by przejechać ponownie obok mężczyznach, choć nie znałam ich intencji – być mozme były dobre, spanikowałam. Nie chciałam jechać dalej, ale bałam się łapać stopa. Przede mną był ponad 100 kilometrowy odcinek przez półpustynię z bodajże jedną wioską po drodze. W oddalonej o 120 km miejscowości mogłam zatrzymać się u hostów z warmshowers.

    Men on motorbikes follow you in Iran often especially on deserted roads like this. They harrass, touch and make proposals for sex. Best solution is to take a photo like that one.

    Zadzwoniłam do hostów, by pomogli mi załatwić transport do ich domu, na co oni po prostu.. wsiedli w samochód i po mnie przyjechali. Ponad 100 km w jedną stronę! Przez następne kilka dni doświadczałam ich niezwykłej gościnności, nie mogąc jednak zdobyć się na jazdę rowerem, ani tez z uwagi na pogodę na Kaukazie (był luty, więc wciąż zima) zbyt szybko wyjeżdżać z Iranu. Postanowiłam kontynuować podróż w większości autobusem. Po wyspie Keszm i Lar pojechałam do Shiraz, Yazd, Potem zaczęłam próbować trochę jechać znowu rowerem do Esfahan, Qom, Talesh, Garmsar. W miastach tych spędziłam po kilka dni, czując się całkowicie bezpiecznie, mieszkając w hostelach bądź doświadczając tam słynnej Irańskiej gościnności. Im bardziej na północ tym było lepiej.

    W Iranie ostatecznie spędziłam.. 2 miesiące. W Qom, niezwykle konserwatywnym mieście spotkałam miejscowych cyklistów, którzy nie tylko zaopiekowali się mną oferując miejsce w hotelu, ale zabrali mnie na wspólną wycieczkę na północ Iranu – góry i wybrzeże morza Kaspijskiego. Pólnoc Iranu by la inna –normalna, przyjazna. Czuło się coś innego w powietrzu.

    Siłą rzeczy zastanawiało mnie dlaczego tak się dzieje. Czy istnieją jakieś zależności, które sprawiają, ze jednym kobietom udaje się przejechać ten kraj zachowując jedynie dobre wspomnienia, a inne nie mogą o nim słyszeć? Czy popełniłam jakiś błąd?

    Zaczęłam badać bliżej temat kobiecej solo jazdy na rowerze przez Iran. Oto blogi opisujące historie innych dziewczyn. Pozwalam sobie przywołać ich fragmenty – niestety są po angielsku:

    1. Cindy z Holandii dość skrupulatnie opisuje dlaczego istnieją (bo istnieją) różnice w solo podróżowaniu po Iranie w przypadku mężczyzn i kobiet:

    https://cyclingcindy.com/2016/11/05/yves-the-difference-between-a-man-and-a-woman-traveling-solo-by-bicycle-in-iran/

    ..”I had several assaults, besides more than a few invitations for sex. Men would come to a halt on the highway, block my way and either ask for sex or make movements to make clear they wanted sex. Truck drivers would stop after they passed me, hide behind their truck and showed me where their penis was hiding. One man lay naked on his bed in a simple traveler’s rest-house and held his hard-on in full view each time I walked by. Motor drivers would ride beside me, asking for sex, or I would be groped while they passed me. This happened almost each day until I start carrying a broken belt drive, as a whip…’

    ..” I never camped though, because I certainly did not feel at ease to camp. Often I was followed by men by the time dusk arrived…”

    1. Trien z Holandii (którą spotkałam w Kazachstanie) – jej doświadczenie było wybitnie trudne. W opisie znajduję te same sytuacje i emocje, które przeżywałam.

    50 shades of blue (EN)

    ..”I smiled less through the daily, countless cars along the way that awaited me or followed. To ask me where I come from and where I am cycling to. Even though it was well intended.

    I didn’t smile at pursuits of guys on motorcycles, riding next to you, starting to grope, turning around and repeating the same action, up to three times.

    I didn’t smile at questions of being together on the photo and the sudden feel of a stranger’s hand on your breast.

    I didn’t smile at all when I was followed by a tough guy on a motorcycle. Who pulled me off my bike, tried to throw me in a sandpit next to the road and tried to rape and murder me. I was super grateful that I could escape. That, when I was dragged by my ankles through the sand, I could loosen a foot and kick that guy in his balls, chest and chin and run away.

    No. I cried, I was empty, exhausted and felt enormously misunderstood. Because, ‘Well, in each country you do have bad people anyway’ it sounded. ‘Uh yes, but three incidents in four cycling days… Sorry, that, I never saw before.’ And ‘Iran has good people. What you say isn’t possible, you are lying, how dare you!’ and ‘Hey, rejoice, you are still alive nevertheless, look at the positive side!’.

    1. Anita z Hiszpanii miała wiele pozytywnych doświadczeń, jednkaże przyznaje, ze:

    https://bkpk.me/beginners-guide-to-cycling-in-iran-and-avoiding-the-mistakes-i-made/

    ..”I did, however, experience some unwanted attention too, although it was much rarer, and I never really felt scared. Mostly annoyed, sometimes properly angry. The most common (and to be honest, baffling) annoyance was being overtaken by boys on motorcycles who would yell at the top of their lungs, right in my ears. I never understood the reason why, but young men do tend to be the silliest of all demographics, and that is a truth universally acknowledged. Maybe it was their way to show support? On very rare occasions (maybe 2 or 3 times) one of the boys would try to engage in conversation with me by yelling “HOW ARE YOU I’M FINE THANK YOU I LOVE YOU!” and try to grab my arm. Sometimes a stern word would be enough to make them go on their way, but one time they kept chatting (“HOW ARE YOU I’M FINE THANK YOU I LOVE YOU!”) until a man on a motorbike stopped them and shooed them away, apologizing and calling them “diwane” (crazy). And there was that one time when a guy stopped his pick up truck and offered to pay me for sex. With his very young daughter next to him. I got very angry, so he shrugged and left. I can go a bit mental when I get angry, so in a way, I admired his poise and calmness…”

    1. Jin, solo rowerzystka z Korei pisze:

    Iran Travel Guide (Safety, Places to visit, Clothes for a girl, and other useful information)

    ..”Arriving Iran, I was glad to come back but I was worried. When I cycled in Iran for two months, I got sexually harassed two times although I had the cycling partner at that time. It was for sure that if I cycled alone, I must get sexually harassed. I heard from solo women cyclists that all of them must get sexually harassed in Iran, not only one time, but several times. Sexual harassing is happening all around the world. But it is not common that solo women cyclists must have this experience 100% sure. I never recommend any solo girl cycling alone in Iran. Some European girl on a bicycle told me she got grabbed between legs even by the immigration doctor on the border. Too much risky to cycle alone and I already cycled from north to south for two months last time that I decided to take the train from south to north back at this time.

    1. Wreszcie Rocio z Hiszpanii, którą spotkałam w Uzbekistanie i jej doświadczenia z zeszłego miesiąca, czerwiec 2018, opisana jedynie w prywatnej korespondencji

    ..” Było ich trzech. Jeden zaatakował, drugi mu pomagał, trzeci się patrzył. Gdy zobaczyłam, że jakieś typy stoją przy drodze włączyłam moją kamerę w GoPro. Zawsze tak robiłam, gdy czułam niepokój. W tym przypadku słuszny. Rower porzuciłam przy drodze by uciec”.

    Podobnie jak w moim przypadku sprawcy w pewnym sensie.. nie skończyli. Jej sprawa sądowa trwała dłużej niż moja. Zapadły wyroki, od których sprawcy się odwołali. Najważniejsze, ze ich złapano.

    A oto kilka głosów w dyskusji na fejsbuku:

    Nie zapomnijmy jednak o pozytywnych doświadczeniach:

    Joanna z http://www.za7zakretami.pl/ w drodze do Azji odwiedziła Iran dwukrotnie, kocha ten kraj i przyznaje, że nie spotkało ją nic niepokojącego. Dorota z http://alepieknyswiat.pl/ spędziła w Iranie bodajże 3 tygodnie i wróciła zachwycona. „A cóż złego może się stać w Iranie?” spytała mnie ostatnio. Heike z www.pushbikegirl.com spędziła w tym kraju ponad 3 miesiące i ma wiele wspaniałych wspomnień, choć i ją nie ominęly nagabywania i zaczepki..

    Post ten powstał, by uczulić solo podróżujące rowerem dziewczyny i kobiety, że podróżując rowerem po Iranie to najczęściej doświadczenia inne, niż podróż w parze, grupie czy tez podróż mężczyzny solo. Może być super, a może być nieciekawie.

    Miejsca, w których wzrasta prawdopodobieństwo negatywnych doświadczeń to głownie mało uczęszczane drogi, prowincje górskie Iranu np. Lorestan oraz południe kraju. Teren na północ od linii Tabriz – Teheran – Maszhad wydaje się być najbezpieczniej.

    Chce tez podkreślić, że nie jest moim celem wypisywanie złych rzeczy na temat Iranu. To fascynujący kraj pełen wspaniałych ludzi, którzy gościom chętnie nieba by przychylili i których wielu pozostanie na zawsze w moim sercu. Solo podróży rowerem po tym kraju w wykonaniu damskim mowie zdecydowane nie, a nie jeżdżacym rowerem, ale jadącym solo do Iranu paniom zalecam dużą ostrożność (jeszcze jeden w wpis w temacie).

    U Zinat w Salakh
    28 lipiec 2018 12 comments
    0 FacebookEmail
Ewa Świderska Ewcyna
Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta

Witaj na moim blogu! To strona o podróżowaniu solo rowerem w damskim wydaniu i życiu w drodze. Poznaję i opisuję świat, innych i siebie. Nieco więcej o mnie znajdziesz tutaj. Jeśli chcesz mi wirtualnie towarzyszyć - zapraszam!

Wesprzyj moją podróż

Lubisz moje wpisy, uważasz, że są przydatne i masz ochotę wesprzeć moją podróż? Z każdą złotówką mogę więcej. Postaw kawę lub kliknij guzik "donate". Dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Częściej kręcę na fejsbuku – zajrzyj!

https://www.facebook.com/Ewcyna-217095148465193/

Gdzie jestem?

Click to open a larger map

Instagram

ewcyna_com

POKAZY/ SLAJDOWISKA wrzesień/październik 2023 (E POKAZY/ SLAJDOWISKA wrzesień/październik 2023
(Eng. Invitation to the upcoming presentations in Poland from my Silk Road bike journey) 

Drodzy! W najbliższych tygodniach będę miała ponownie możliwość podzielenia się historiami z mojej podróży Jedwabnym Szlakiem z Chin do Turcji. Zaplanowanych jest kilka pokazów na Śląsku, w Gdyni i Warszawie.  Niektóre są płatne, na inne jest wstęp wolny.
Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko rowerowo zakręconych.

7.09 (czwartek) godz. 16.30  Skoczów (woj. śląskie), Teatr Elektryczny, ul. Mickiewicza 3 
 (bilety 15 PLN)

11.09 (poniedziałek) godz. 19.00 Katowice, Klub Podróżników NAMASTE,  ul. Jana Sobieskiego 27
(bilety 15 PLN)

12.09 (wtorek) godz. 18.00 Oświęcim, Oświęcimskie Centrum Kultury ul. Śniadeckiego 24 
(wstęp wolny)

15.09 (piątek) godz. 16.30 Gdynia, Gdyńskie Warsztaty Podróżnicze, Pomorski Park Naukowo-Technologiczny (wstęp wolny)

październik - Warszawa: 
3.10 godz. 18.00 (wtorek) DK Kadr, ul. Rzymowskiego 32 
6.10 godz. 19.00 (piątek) DK Łowicka, Łowicka 21
.
.
.
.
.
#jedwabnyszlak #prelekcjapodróżnicza #namaste #podróżrowerem #festiwalpodróżniczy #pokaz  #spotkaniezpodróżnikiem #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #travelbike #podrozerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
Brittany is a little different France. No vineyard Brittany is a little different France. No vineyards here, but loads of castles, grazing cows and sheep, mostly rocky coast and wind. Pray so it blows at your back! 
I have planned for years and finally got there this summer. Lots to explore left there still though! 
.
.
.
.

#solotravel #cyclingnomad #cyclinglifestyle #francevelotourisme #francebybike #cyclingfrance #velonomad #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #outdoor #podrozerowerem #outsideisfree #bretagne #wyprawarowerowa #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #cicloturismo #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
The Lavaux vineyard area stretches between Lausann The Lavaux vineyard area stretches between Lausanne and Vevey on a terraced, steep northern slope of Lake Geneva overlooking the peaks of the Alps.  A beautiful lake and even rows of lush green vines always create a beautiful sight, but I was wondering why is it a UNESCO site?
 "Oh, just millionaires started buying up the land and building houses there, that was the only way to protect the place," explained Anna, a solo cyclist friend who lives nearby and whom I finally met after years of Facebook virtual acquaintance.
I left Geneva looking at the sky with justified concern, because the last days here there was a storm after storm.  Fortunately, during the ride along the lake, it cleared up and we could soak up the beautiful views.  Just like on Lake Garda, the views here are luxurious.  I passed the spas of Thonon les Bains and Evian - the latter is known for its bottled water brand.  Here I could drink it at the source for free, apparently it does well. It was also time for the last bath.  Unfortunately, in the evening I found myself on the Riviera, because that's what they call the shore between Montreaux, Vevey and Lausanne.  The density of people and buildings plus the most crowded week of the year and the long Swiss weekend did not bode well for accommodation, and that's exactly what happened.  There was one big disco on the coast and at the campsites, apart from the disco, were packed.  Like it or not, with no chance of wild camping - scared of being fined too - I went back 12 km to one of the earlier campsites. It was packed, but I didn't care as I put my tent up at midnight.
The decision to skip cycling through southern Switzerland and the higher mountains was not easy, oh no.  I returned to it several times, but the weather madness was the reason.  So if you are looking for a flatter Switzerland, I recommend the trail along the lakes and rivers, i.e. the northern part of the country. 
.
.
.
.
.
#solotravel #cyclingnomad #switzerlandbybike #cyclingswitzerland #outdoorwomen #lacleman #lavaux #swizerlandtourism #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #outdoor #podrozerowerem #outsideisfree #wyprawarowerowa #solowomancycling #solopodróż #szwajcaria
Neglectig Instagram continued.. this photo is a fe Neglectig Instagram continued.. this photo is a few weeks old, but well.. do many wonderful places visited the last months mostly due to #housesitting that it's hard to remember. After Lago di Garda I enjoyed Piemonte and Val d'Aosta and having a few weeks before another assignment I decided to go to north of France. Started with a nice bicycle path along La Seine river. Idyllic landscape, multiple castles with the impressive medieval fortress of Château-Gaillard overlooking the meanders of the Seine, flanked by limestone cliffs.. cycling in France can get as easy and enjoyable as that .. Pushing my bicycle through the chinese Tian Shan feels like an old, unbelievable story here
.
.
.
.

#cyclingfrance #hobolife #womenonbikes #kobietanarowerze #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #travelbike #freedom #outdoor #outdoorwoman #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #onmybike  #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad #bikewander #outsideisfree  #solotravel #worldbycycling #bicycletouring #cycling #bybike #lifeofadventure #francebybike #seineriver
- What are you doing here, are you traveling alone - What are you doing here, are you traveling alone?  asked Marco in front of Lidl seeing me packing my groceries. It's still the cheapest market in Italy and sometimes I buy there, although the amount of packaging plastic they use makes me sick. And it was in this market in Peschiera del Garda that I heard the biggest mix of languages for weeks, which made me even more surprised that anyone paid attention to me at all.
 - Do you want to sleep wild?  There are places by the lake, but not here. You can stay at my place if you like, but it's 15 km away - he added. 
Not this time, I was going the other way. 
When at the end of my stay in Tuscany I received a housesitting offer by Lake Garda, I thought to myself - why not?  I was here only once by bike. I've also decided to cancel housesitting gigs in Spain for other reasons.
The lake area is kind of luxurious, a nice change.
This is the largest lake in Italy, an extremely picturesque place.  As befits its post-glacial origin, it is long, the circumference is 160 km and in the northern section it bites into high mountains. Turquoise water, green trimmed lawns and high mountains on the horizon.Very touristy, but it's enough to cycle 5 km from the coast you embrace rolling hills, vineyards, crops and it's very normal and still beautiful.
But nature is not doing so well. Water level in Lake Garda is at its lowest in decades. In the face of the worst flooding in the Po Valley in over years, it's like a paradox. The lakes aren't just views but large bodies of water used in agriculture and power plants. The German press warned their readers,thousands of whom come here on holiday: "Lake Garda is so low that diving is dangerous."
Ps. If you want to support my travel you are welcome. Link in bio. 
Ps.2 I still am more often on FB
.
.
.
.
#solotravel #cyclingnomad #italiainbici #italybybike #cyclingitaly #bicicletta #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #travelbike #podrozerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #housesittinglife #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat cicloturismo #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
I don't like numbers and don't count on them in th I don't like numbers and don't count on them in the summary of my trip around Sardinia.  I don't know how much I pedaled, what is the sum of elevation gains and stuff.  But wait, I know something! - I spent 16 days there and saw only part of the island. 
This place immediately won my heart, although I would rather avoid it during the season.  The beaches are insane, but it was too cold to swim. And too windy, although if you're lucky the wind blows in your favour. And maybe the prices, it's more expensive than on land.  Hills and mountains nearly everywhere.
Adventages? Nature, vast space, people, traces of indigenous people who once inhabited the island.  Mysterious Nuraghi Towers.  The enormity of traditions that are cultivated for the Sardinians, not for tourists. 
But let's finish describing my tour. I reached the town of Bosa, probably the most charming Sardinian town, where colorful houses are located on the mountainside and there is a castle on top of it. I haven't discovered whether it's a custom or whether painting houses is for tourists, but the fact is that in many Sardinian cities houses have facades in vivid colors and so is Bosa. I walked around the streets of Bosa a bit, ate ice cream and started rolling a few hundred meters up. Instead of the main road, I chose a smaller, more winding and with a greater dose of climbing, which usually provides more attractions and scenic impressions.  You wander through small villages where people say hello and ask where you are from.  Thanks to this, I came across two local celebrations on Sunday, which are related to religion, and on Monday the third one.  Phew!  The most interesting were tractors in floral styling, which later took part in the procession.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #sardegna #sardynia #cyclingsardegna #sardegnainbici #travelbike #outdoor #podróżerowerem #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike#naturelover #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad
The winds will blow as they want my mother used to The winds will blow as they want my mother used to say - and in Sardinia the winds usually blow counter-clockwise.  When I reached Olbia on the east coast of Sardinia, I should have started cycling west. However, I was too keen to see the feast of Saint Efisio in Cagliari in the south of the island, so I decided to go there by train and disturbed this windy order. I got off the station before the city to find a quiet corner behind a bush for the night.  From there I went to Cagliari.
I saw the amazing fiesta and crawled out of town slowly.  Islands are islands, you can always count on wind blowing there.  And it blew right in my face.  I did 20km that afternoon and didn't enjoy it at all.
 I had an ambitious plan to conquer the interior and the east of the island, which is famous for its beauty, and it was.  Huge spaces, greenery, grazing cattle... we like it that way.  Extremely steep climbs and my bike loaded after the winter did their job - two days of struggling with them reduced my urges to push east, which is considered the most beautiful part of the island.  Willingly or not, after seeing the UNESCO site which are the ruins of the Bronze Age village in Barumini, the people of Sardinia called the Nuraghias, I climbed even higher and then went back to the sea to Oristano and packed the train back to Olbia.  Just to go with the wind along the coast. I wanted to see some of this emerald sea.  So I did, cycling the Costa Smeralda. The sun was shining beautifully, I didn't feel like taking a bath or staying in the sun. It's still too cold.  But the views alone are enough for me.
Nature are Number One in Sardinia.  The architecture was unobtrusive, not to say ugly.  Surprise. After seeing the gems of Tuscany and Puglia, this was a bit of a disappointment.  But, there are beautiful murals everywhere!
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #Sardynia #inbici #sardegna #sardegnainbici #travelbike #outdoorlife #podrozerowerem #sant'efisio #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #rowerowapodróż #onmybike #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze
On my last, or penultimate, weekend in Tuscany thi On my last, or penultimate, weekend in Tuscany this spring, I was to wind my way through the roads of the Chianti hills. Yes, that's where the ones famous of wine-making (in the store ask for "kianti", not "cianti") and the place of the beginning of the l'Eroica bike race. I was there 10 years ago, and all in all, the hills around me are plentiful, but just to refresh my memory, stretch my calves and catch the first sun? I don't live too close, the cats had company over the weekend so I thought - well, how about a two-day trip? 
I didn't want to pack all the lodging equipment for one night, but two accommodation search engines had bad news, however - in an area of 150 km x 100 km for the night from Saturday to Sunday there was not a single vacant accommodation! Seriously. On the second one the cheapest offers for more than 200 EUR.  The long Italian weekend has begun (April 25, Italy celebrates "Festa della Librazione" - Liberation Day). On top of that, the region is mega-touristy, and there is no camping apart from Siena. Let’s pack up, well. 
Set off slowly like a tortoise ... past Asciano I entered, in the sense of pushed, on the famous white gravel roads, along which the route of the Eroica race leads and then even more slowlier!  I was occasionally passed by cyclists travelling light and on E-bikes, because that's the only way they cycle here. Envious. Eroica roads are for eagles or I need to revise my physical capabilities. I don't know what killed me more, the steepness of the roads or the number of motorcyclists on their roaring machines, but by the evening I decided that I've had and seen enough, I'm going back. And those dozen kilometers of return home in the dark - because nearly no vehicles anymore, listening to the sounds of the night, were perhaps as beautiful as the Tuscan and Sienese landscapes in spring.
And in a few days, a new cycling stage.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #travelbike #eroica #asciano #outsideisfree #cicloviaggiatori #outdoorwomen #cyclinglife #travelblog #inbici #cretesenesi #toscanainbici #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #roweremprzezświat #podróżerowerem #wyprawarowerowa #kobietanarowerze
"Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi", "Christm "Natale con i tuoi, Pasqua con chi vuoi", "Christmas with the family, Easter with whoever you want" - according to this saying, Easter in Italy is often spent away from home, with family or friends.  The beginning of the picnic season, one might say, the welcome of spring.  Children are given chocolate eggs.  Accommodation places are booked long before Christmas.  Although you can't generalize - in many homes everything from A to Z is cooked.
The Easter traditions hold strong in the south of the country, in Sicily and even in Puglia, but although I was hoping to participate, unfortunately I was not able to be there at that time again.  The processions that take place on Good Friday, are very solemn and gather hundreds of participants.  I really like to peek at local customs, but in Tuscany there is not much to see 🙃, unless watching hundreds of visitors would count as such.  It's interesting that when I searched (in three languages) for "Easter in Tuscany", I mainly see offers of accommodation and trips.  When I searched for "Easter in Puglia", the search engine shows mainly religious rites and local traditions.

This year spring is late, the trees are blooming, but the leaves are still on hold. Three days ago we had frost at night, it's supposed to rain during Easter. In fact, it's just about to start.  Yes, I've seen what's going on with the weather in Poland, I'm not complaining! 

So I jumped on my bike before this rain for a pre-Easter bike ride to Trequanda. I haven't been there yet this year.  This is another insanely picturesque road with a view of Monte Amiata and Crete Senesi.
 I enclose a handful of photos to whet your appetite for Tuscany and wish you a good Easter time.  Rest and live it as you like.
.
.
.
.
#italiainbici #italybybike #cyclingitaly #outdoorwomen #cyclinglife #inbici #valdichiana #trequanda #toskania #cretesenesi#toscanainbici #travelbike #outdoor #outdoorwoman #outsideisfree #solowomancycling #solopodróż #solotraveller #biketouring #rowerem #monteamiata #rowerowapodróż #onmybike #wyprawarowerowa #roweremprzezświat #polskieblogipodróżnicze #lifeontheroad #bikewander #solotravel #worldbycycling
Load More... Follow on Instagram

Wkrótce jadę do?

Polska!

Najpopularniejsze wpisy

  • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
  • Ewcyna
  • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
  • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
  • Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce. Część wschodnia: Kraków – Szczucin (i okolice)
  • Rowerem przez Pomorze Zachodnie – Stary Kolejowy Szlak (Kołobrzeg – Złocieniec)
  • Podróż solo rowerem przez Iran okiem kobiet (Solo woman cycling in Iran – is it a no-no)
  • Podróże
  • Podróż pociągiem we Włoszech – przewóz roweru. Praktyczny przewodnik
  • Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce. Część zachodnia: Brzeszcze – Kraków (i okolice)

Kategorie i tematy

Albania Armenia Azerbejdżan Azja Bez kategorii Bliski Wschód Bośnia Bułgaria Bułgaria rowerem Chiny Chorwacja Czarnogóra Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria Europa Filipiny Francja / Szwajcaria Grecja Gruzja Iran Japonia Jedwabny Szlak Kambodża Kaukaz Kirgistan Korea Południowa Laos Myanmar (Birma) Oman Polska Polska - Polska Wschodnia praktycznie PRZEMYŚLENIA Rumunia Serbia Tajlandia Turcja Ukraina Ukraina - Krym USA Uzbekistan Wietnam Węgry Włochy Włochy Zjednoczone Emiraty Arabskie

Ikony facebook, RSS, Mail

Archiwum

Zaglądam do

  • Bicycle.pl
  • WorldBiking.info
  • Cycling Duch Girl
  • Podróżerowerowe.info

Tagi

Azja rowerem Bałkany rowerem Birma Birma rowerem Burma by bike Chiny Chiny rowerem cycling Burma cycling China cycling Japan cycling Korea cycling Laos cycling Myanmar cycling Philippines cycling USA ewcyna Filipiny rowerem Grecja rowerem Hokkaido Iran kobieta rowerem Japan by bike Japonia Japonia rowerem Jedwabny Szlak rowerem Kambodża rowerem Kambodża rowerem. rowerem po Azji Korea by bike Korea rowerem Laos by bike Laos rowerem Myanmar by bike not for speed Philippines by bike podróże rowerem Polska rowerem rowerem po Azji samotna podróż rowerem Tajlandia Tajlandia rowerem Urumczi USA rowerem Wietnam rowerem Włochy rowerem Xinjiang Yunnan

  • Facebook
  • Instagram
  • Email
  • Rss

@2019 - All Right Reserved. Created by WP Doctor


Back To Top
Ewcyna
  • BLOG
  • Ewcyna
  • KRAJE
    • AMERYKA PÓŁNOCNA
      • USA
    • Azja
      • Turcja
      • Kirgistan
      • Japonia
      • Filipiny
      • Myanmar (Birma)
      • Chiny
      • Korea Południowa
      • Tajlandia
      • Laos
      • Kambodża
      • Wietnam
      • Uzbekistan
    • Polska
    • Bliski Wschód
      • Zjednoczone Emiraty Arabskie
      • Oman
      • Iran
    • EUROPA
      • Bułgaria
      • Grecja
      • Włochy
      • Rumunia
      • Ukraina
      • Ukraina – Krym
      • Węgry
      • Francja / Szwajcaria
      • Czarnogóra/ Kosovo/ Macedonia/ Bułgaria
  • PRAKTYCZNIK
    • Kraje
      • Japonia praktycznie
      • USA
      • Birma (Myanmar)
    • Azja rowerem praktycznie
    • Niezbędnik czyli co mi się przydaje w podróży?
    • This is a men’s world.. czy kobieta w samotnej podróży musi się bać?
    • Odzież zimowa na rower – co się sprawdza?
    • Sandały do turystyki rowerowej – Teva, Keen, Source, Shimano.. jakie wybrać?
    • Sprzęt i akcesoria w podróży rowerem – co mi się przydaje?
    • Transport roweru samolotem – jak to ogarniam? Moje doświadczenia
    • Rowerem w świat – poradnik dla kobiet
  • Podróże
  • WSPÓŁPRACA
  • WYDARZENIA
  • MEDIA
 

Loading Comments...
 

You must be logged in to post a comment.