Szczękę mam wciąż opadniętą. Myślał człowiek, że się przetarł już trochę po świecie i cos tam widział.. Ale nie – takiego miejsca po prostu nigdzie indziej nie ma. Te niewyobrażalnie wielkie hotele na kilka tysięcy pokoi w stylu kolonialno-nowobogackim.. Sfinks, piramida, wieża Eiffle’a obok Statuy Wolności i pałacu Dożow z Wenecji.. pokazy fontann przed hotelem Bellagio .. Wszystko świeci, gra, pulsuje. No i oczywiście kasyna, w których przesiadują ludzie przetracając kasę.. Ja nie próbuje tracić mojej bynajmniej, bo ryzykanctwa i hazardu jakoś nie mam we krwi – w zasadzie pół dnia poświęcam zakupom żywności, bo na tych pustkowiach zdzierają z nas bezlitośnie i trzeba porobić zapasy. Za to inni wyprawowicze próbują swoich sił w hazardzie i nawet Wojtkowi udaje sie wygrać całe 20 USD!
Jeszcze o hotelu-chyba nigdy w historii wypraw nie mielismy takiego full wypasu. Standard 4 gwiazdek (a wiem coś o kategoryzacji hoteli), pokoje dwuosobowe z olbrzymimi lozkami i klima. Wychodzić sie nie chcialo, bo na zewnątrz oczywiście upał.