Minga-la-ba! to póki co pierwsze i jedyne słowo, które udało mi się zapamiętać. Nie jest to trudne, kiedy słyszy się je kilkadziesiąt razy dziennie.. okraszone jeszcze większą ilością uśmiechów.
Minga-la-ba – dzień dobry!
Uśmiechy mieszkańców Myanmaru są radosne, niewinne i urocze, pełne niedowierzania. Buzie dzieci i kobiet, rzadziej mężczyzn umazane są zółtym proszkiem – tanaką, który służy jako filtr przeciwsłoneczny, ale też w przypadku kobiet to ozdoba i makijaż. W kraju, który dopiero powoli otwiera się na świat każdy obcokrajowiec witany jest z otwartymi ramionami.
Jestem obezwładniona pięknem tego kraju, tutejszymi zapachami, muzyką, a przede wszystkim jego nieprzeciętnymi mieszkańcami. Przebywanie tutaj wypełnia mnie prawdziwą radością. Poranki wypełnione sa śpiewami dochodzącymi ze świątyń, brzegiem dróg idą w purpurowych szatach mnisi i mniszki, starzy i młodzi, którzy zbierają do garnuszków darowany ryż. Nikt na mnie nie trąbi, choć ruch bywa spory, nie śmieje ze mnie tylko do mnie, muzyka jest miła dla ucha i nie są to amerykańskie przeboje tylko lokalne piosenki. W zasadzie melodyjny halas dochodzi sprzed świątyn, przed którymi najczęsciej kobiety zbierają datki potrząsając blaszanymi naczyniami.
Dzięki gościnie u warmshowera Jaspera, który jest Holendrem od 8 lat mieszkającym w tym kraju (i fantastycznym człowiekiem) miałam ułatwiony początek, ale nie ukrywam, że i pozostawałam w sporym szoku. Po 3 dniach w Yangonie, podczas których udało mi się zwiedzić jedną z największych atrakcji Myanmaru – Shwedagon Paya czyli wysoką na niemal 100 metrów, liczacą ponad 2000 lat szerozłotą świątynię (szczękę z wrażenia zbierałam z bruku), naprawiwszy rower w jedynym w mieście profesjonalnym warsztacie rowerowym z dużą dozą niepewności i jeszcze większą ciekawości wyruszyłam w trasę.
3 comments
Ewa – piękne zdjęcia, najładniejsze to z dwójką dzieci 🙂 widać ,że dobrze Ci tam!
Ale pięknie uchwycona egzotyka na tych zdjęciach i fantastyczna kolorystyka. Zdjęcia jak z kalendarza dobrej jakości. Nie żałuj nam Ewo takich widoków i przyrodniczych i własnie społecznych.
Mira, bardzo, bardzo nieliczne osoby wybieraja sie do Myanmaru na rower, nie mozna znaelzc zadnego wpisu w internecie na ten temat nie mowiac juz o spotkaniu kogos na sciezkach.. Glowny powod to zapenwe koniecznoswc korzystania z hoteli, ktore sa oddalone czasem sporo od siebie.. powoli zaczynam rozumiec dlaczego.. :(. To panstwo policyjne wciaz..