Czasem jest tak, że wiemy, iż naszym życiem kieruje jakaś inna, niezrozumiała siła.
Gdy zbliża się wieczór i nie mam pojęcia, gdzie będę spać, miejscówek jakoś nie widać na horyzoncie a ja już zmęczona rozglądam się i rozglądam wokół wciąż z nadzieją, ale i niepewnością – czasem posyłam w niebiosa prośbę o „pozytywne załatwienie mojej sprawy”. Nigdy jeszcze się nie zawiodłam, ale czasem moja wdzięczność jest bezgraniczna.
Po opuszczeniu Luang Prabang wiedziałam, bo „chcę i muszę”, że czeka mnie nocleg „pod chmurką”. Wieczorem dość długo już wypatrywałam miejsca, kiedy to zobaczyłam małą, wioskową szkołę z przyjemnym, płaskim podwórzem i postanowiłam po raz pierwszy spróbować noclegowego szczęścia tam właśnie. Siedząca niedaleko kobieta okazała się być nauczycielką i posiadała klucze do owego przybytku – był ładny wieczór i chciałam jedynie rozbić namiot, a nie spać w środku, jednak poprosiłam, by zostawiła klasę otwartą „tak, na wszelki słuczaj”.
Po kilku godzinach nadciągnęła burza. Zanim się rozszalała na dobre szybko podjęłam decyzję o przeniesieniu namiotu i całości dobytku do szkolnej klasy. Przez uchyloną szparę okiennic patrzyłam na to, co się działo na zewnątrz.. wiatr kładł drzewa, zrywał dachówki, deszcz zacinał w pozycji poziomej, waliło, grzmiało, błyskało się. Przypomniałam sobie moje poprzednie dzikie noclegownie, kiedy to w pobliżu nie było nawet grama dachu nad głową. Namiot ze mną w środku nie miałby szans się utrzymać i ze mną – lub beze mnie jeśli udałoby mi się trzymać jakiegoś drzewa – jestem przekonana, że wszystko by odfrunęło.
W ubiegłym roku gdzieś w okolicach Białegostoku, jechałam z Elą szeroką, zupełnie pustą, nowopowstałą drogą wzdłuż tamtejszej autostrady. Po lewej stronie wiła się wg. mnie zupełnie w tym miejscu zbędna ścieżka rowerowa.. Po jakimś czasie stwierdziłam, że dobrze, choć nic ulicą nie jedzie i nikomu nie przeszkadzamy, to może jak jest ścieżka to wypada nią jechać i nie oglądając się za siebie (choć zazwyczaj zawsze to robię) zaczęłam przecinać ulicę zjeżdżając na lewo. I wtedy to coś sprawiło, że skierowałam się ponownie w prawą stronę – gdy tylko to zrobiłam obok mnie świsnął jadący z dużą prędkością samochód , który nadjechał bezgłośnie z tyłu. Ela, która jechała za mną i widziała wszystko jak na dłoni stwierdziła potem, że zamarła i już widziała mój koniec.
I jakkolwiek by to ckliwie, pompatycznie czy żałośnie nie zabrzmiało, wierzę, że lecą ze mną anioły. Wiem, że są ze mną i czuwają.
Anioły
1,7K
previous post
7 comments
Niech Cię Aniołowie szczęśliwie prowadzą po tych dalekich krajach – słuchaj zawsze co Ci mówi głos wewnętrzny – to zapewne Twój Anioł Stróż….serdecznie pozdrawiam…..
Ciszę się,że doświadczasz takiej opieki. Serdecznie pozdrawiam Twoich Opiekunów. Dobrze się spisują. To twoja wiara mobilizuje ich do tak skutecznych działań.
Cieszę się, że Ci się dobrze wiedzie i z pomocą sił wyższych albo własnych przemierzasz z sukcesem ten świat.
Teraz zabrzmiało wiarygodnie, „chcę i muszę”, inaczej nie byłabyś tam gdzie jesteś i nie przeżyłabyś tych wszystkich przygód, a ile jeszcze przed Tobą :). Niesamowity opis burzy, poczułem jakbym tam był. Trzymaj się i nie daj się. Jak mówimy w Gdańsku „Nec temere, nec timide”
Nie psulbym Ci humoru wczesniej na ten temat-aniolow,ale sama zaczelas.To ze maja aniloly Ciebie pod troskliwa opieka to oczywista sprawa,dowod? – przejechalas Tajsko bez incydentow!Nie wiem czy wiecie,ze Tajlandia znajduje sie na topie swiatowego rankingu niebezpiecznych drog? na pierwszym miejscu wspolnie z afrykanska Nanibia,na pierwszym miejscu
w swiecie!Licza ilosc smiertelnych wypadkow drogowych na glowe.
Czy kupujesz pamiatki z podrozy?polecam DVD z koncertem Palmy „Palmy Barefoot Acoustic”,w Laosie tylko 5000kipow,
original – 240B,swietna dziewczyna Palmy,znakomity koncert I publicznosc.Palmy to Tajskie wydanie Maryly Rodowicz..
Wazy to 10g.Inny dvd godny uwagi to film Beautiful Bokser.
Zycze szerokiej drogi!
Ewcia serdecznie pozdrawiam, to jest nauka korespodencji z Tobą
Pięknie wyglądasz, podróż ci służy
Aniu, ja jestem bardzo ciekawa co u Ciebie, prosze skrobnij maila jak onegdaj bywalo..
Wszystkim dxiekuje za slowa wsparcia. Nie zawsze jestem „iron lady”, wcale tez nie chce nia byc..