Ewa Świderska, Ewcyną kiedyś nazwana przez najbliższą przyjaciółkę. Od lat szczęśliwie zarażona cyklozą, reprezentuję gatunek „indywidualny szwendacz rowerowy” rodzaju żeńskiego.
Już jako nastolatka, na komunijnym rowerze marki Jubilat uroczo oblepionym naklejkami w polne kwiatki w każdej wolnej chwili krążyłam to tu, to tam w okolicach rodzinnego domu na mazowieckich obrzeżach puszczy Kampinoskiej.
Podróżowanie zawsze było moją pasją, ale podróżowanie rowerem stało się nałogiem. Zamieniłam wysłużonego Jubilata „na lepszy model” i ruszyłam dalej. Dystans na liczniku przekracza długość równika, przejechanych wiele dróg w Polsce i świecie szerokim, ale nałóg jak to nałóg – trzyma mocno i ciągle chce więcej. Żyję podróżując na rowerze i póki co to mi się nie nudzi.
Życie na rowerze jest o proste. „Problemy” z reguły sprowadzają się do kilku podstawowych: w którą stronę jechać, gdzie spać, co zjeść, co zobaczyć po drodze. Nigdy nie wiem gdzie dojadę, kogo spotkam i co się wydarzy.
Sama? Ło Mój Jezu! – powiedziała na mój widok staruszka w jakiejś wiosce nad Bugiem. To też pierwsze pytanie, jakie zadają mi ludzie, często językiem gestów.
Tak – podróżuję najczęściej sama. Korzyści, jakie daje podróż w pojedynkę są dla mnie nie do przecenienia, ale spotkania z ludżmi w drodze są zawsze dużą radością.
Blog to dziennik moich ostatnich podróży (wcześniej nie pisałam), trochę zdjęć i informacji praktycznych a także platforma kontaktu. Człowiek, choć sam w drodze, to wszak niezmiennie istota społeczna.
Jeśli chcesz mi wirtualnie towarzyszyć – zapraszam!