Wybrzeże Pacyfiku

by Ewcyna
Pacific coast shikoku
Pacific coast shikokureligie w japonii

Jest siódma rano, a tu pod namiotem zabrzmiało „good morning”!. I żeby nie było wątpliwości ponownie „good morning”! Nie to, żebyśmy spały, ale ki czort? Otwieram namiot a tu stoi przede mną facet z pieskiem u nogi i mówi po raz trzeci „good morning”! I potem jeszcze pokazując w niebo „sunshine”!

No tak, słusznie. Słońce świeci, co my tu jeszcze robimy?

Nie po raz pierwszy mamy przyjemność być budzone przez lokalsów, zazwyczaj jednak odbywa się to inaczej – krążą rano wokół namiotów i toczą dyskusje, które wcale do dyskretnych nie należą. Raz nawet tacy „petenci” spędzili pod naszymi namiotami ok. 1,5 godziny, zaczynając o 5.30, bo wtedy wstaje dzień i starsi Japończycy już przed świtem wylegają na spacery. Kilka dni temu natomiast o 5.40 usłyszałam jakieś jednostajne dziwne pukanie. Otwieram namiot sprawdzić co to może być, a tam starszy pan jakieś 2-3 metry od mojego namiotu puka sobie w kulki, taka jakaś odmiana porannego golfa.. To nic, że wokół było dużo innej trawy.. wiocznie koło mojego namiotu była lepsza. No, ale to w końcu ta my byłyśmy tam intruzami. Wszyscy jednak są zawsze bardzo przyjaźni.

W naszej podróży po Shikoku wygrał wariant lajtowy i podążamy wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, bo górek Ci jeszcze będzie pod dostatkiem, a wszyscy zachwalali to wybrzeże. I faktycznie, jak na Japonię plaże są ładne a my po raz pierwszy od trzech tygodni jedziemy po (prawie) płaskim i do tego towarzyszyła nam dość długo sympatyczna ścieżka rowerowa pasem nadmorskim.

Podziwiamy tez sposoby na zrobienie z czegoś produktu marketingowego. W zasadzie trudno jest mi już ocenić, czy coś co jest opisane jako zachwycające i jakies „naj” jest takim w rzeczywistości i czy warto się tam czy gdzie indziej pchać? Japończycy pojadą tam, gdzie im się wskaże. Te plaże, które mijamy są często piękniejsze od Katsurahama koło Kochi, a były tam dziesiątki turystów. „tu jest najpiękniejszy zachód słońca”, „tu zrób zdjęcie” i tego typu informacje pojawiają się dość często. Zaintrygowały mnie tabliczki z napisem „lovers sanctuary”.. Cóż to takiego? Sprawdziłam. To malowniczo ustawione ławeczkami z widokiem na morze. Musi być romantycznie, ot co!

Jest koniec kwietnia i tak jak w Polsce, zaczyna się tu własnie długi weekend, majówka, zwany tutaj Golden Week. To jeden z dwóch tygodni w roku, kiedy Japończycy obowiązkowo i masowo wyjeżdżają na wypoczynek. Na święta te składają się m.in. urodziny cesarza, dzień konstytucji (uwaga- tez 3 maja!) dzień zieleni, dzień dziecka i dzień czegoś tam jeszcze. Jest tych świąt tyle, że zapełniają cały tydzień przełomu kwietnia i maja.

No a my dzisiaj po raz pierwszy w gościnie u Toyamy, chłopaka organizacji warmshowers, czyli cykliści dla cyklistów. Toyama pochodzi z Tokio, przejechał pol świata na rowerze, a w końcu osiadł na południu Shikoku i prowadzi farmę. Zeby było ciekwaie przyjmuje do pomocy ludzi z całego świata, teraz jest tu Japonka Yoko oraz Amerykanin Scott. W końcu mogliśmy dopytać o kilka spraw. Na przykład – co oznaczają te niepokojące nas wyjące dość często i różnych godzinach syreny? Bo ja mam ochote brać nogi za pas. Ale jakie syreny? – dostałyśmy odpowiedź. Syreny sa jak jest trzęsienie ziemi.. Więc ja już nie wiem, czy my tyle tych trzęsień przeżyłyśmy, bo nic nie czuję a te syreny naprawdę od kilku dni wyją kilka razy dziennie..?

You may also like

0 comment

Asia 27 kwiecień 2013 - 11:51

może trochę więcej o Toyamie i tej organizacji? 🙂 zaciekawiło mnie to. rozumiem, że tym razem bez problemu po angielsku mogłyście się dogadać? pozdrawiam!

Reply
ewcyna 6 maj 2013 - 04:02

Toyama jest z organizacji, w zasadzie portalu warmshowers.org, ktory zrzesza podrozujacych rowerzystow, ludzie oferuja nocleg i warm shower czyli ghoracy prysznic, bo to jest to o czym sie marzy najbardziej na trasie. Zazwyczaj. Niestety nie ma za duzo warmshowerow w Japonii, przynajmniej na mojej trasie.

Reply
Mira z Łodzi 27 kwiecień 2013 - 21:16

Toyama- to dopiero drugi japonski rowerzysta o którym wspominacie? O pierwszym było wspomniane wcześniej. To jak jest
z rowerowaniem turystycznym wśród Japończyków? Toyama jest wyjątkiem, że wyruszył poza granice własnego miasta? Spotykacie ich w drodze, czy jesteście tam jedynymi zrowerowanymi turystkami?
To jeszcze jedno pytanie na koniec. Czy w Japonii można rozbijać namiot w dowolnych miejscach? Oczywiście nie biorę pod uwagę skwerów otaczających budynki rządowe.

Reply
ewcyna 6 maj 2013 - 04:04

Mira, faktycznie prawie przez ten miesiac nie spotkalam rowerzystow, poza 3 wyjatkami i zawsze byli to Japonczycy. Z jedym sie mijalysmy na trasie przez 3-4 dni. A Toyama kiedys podrozowal, a teraz hoduje pomidory.. Co do rozbijania sie w Japonii napisze w nastepnym watku..

Reply

Leave a Reply