Wioska Concepcion, potajfunowe zniszczenia i apel

by Ewcyna

Według naszej jazdy można regulować zegarki powiedziała Zocha. Jeśli jest południe i żar leje się z nieba to niechybnie jesteśmy na rowerach!

Rzeczywiście coś w tym jest. Cały poranek spędziłyśmy na kombinacjach alepejskich, których zadaniem było zaplanowanie co dalej i jak się generalnie z tej wyspy można wydostać i kiedy. Przyszłym i obecnym podróżnikom radzę z serca – darujcie sobie okres świąteczno-noworoczny! To jakiś horror. Bilety na wszystkie połączenia wyprzedane. Z radością wydostałyśmy się z Manili po to tylko, aby się dowiedzieć, że najprawdopodobniej będziemy musiały tam wracać. No, może istniała jeszcze opcja podróży na wyspę Palawan, ale mnie to raczej nie do końca nęciło, bo stamtąd to już tylko samolotem…
Zachciało mi się kraju na wyspach, to mam.

Po spędzeniu dwóch nocy na werandzie trzeba było w końcu się ruszyć na rowery. Droga na wyspie wiedzie praktycznie w jednym kierunku. W upale mózg się nam prawie zlasował, ale udało się dotrzeć do wioski o wdzięcznej nazwie Concepcion, gdzie znalazł się skrawek ziemi na wybrzeżu w całkiem fajnym ośrodku, gdzie mogłyśmy rozłożyć namioty. Trzy dni spędziłyśmy w wiosce zaprzyjaźniając się z opiekunem resortu Valem i jego białym kotem, który sępił od nas jedzenie zaczepiając łapką i wlepiając w nas niewinne błękitnoniebieskie oczęta. Ostatniego wieczoru Val zaprosił nas na lokalną imprezę, którą była.. kolacja u jego przyjaciół w pierwszą rocznicę… śmierci ich córeczki. Miała 4 lata. Rodzice są chrześcijanami tak jak i my, a proszę, jak rożne mamy zwyczaje.

Po drodze oraz na miejscu mogłyśmy zaobserwować zniszczenia, jakich dokonał jakieś dwa miesiace temu tajfun Yolanda. Drzewa w większości leżą połamane, domy.. trudno powiedzieć, bo tu w większości zyją w chatkach na koziej nóżce i wszystko ledwo się kupy trzyma.. Dopiero wyjeżdżając z wyspy spotkałam mieszkańca wioski, młodego człowieka, który jeżdzi gdzie może starając się zdobyć pomoc dla mieszkańców dotkniętych kataklizmem. Pokazywał mi zdjęcia, pisma które śle.. Nasuwa się pytanie – a co z pomocą rządową, pomocą organizacji typu Czerwony Krzyż? Nie wiem na ile w to wierzyć, ale po raz kolejny słyszę o ogromnej korupcji filipińskich oficjeli. Podobno rozdają pomoc w wybranych miejscach i wybrnaym ludizom.. Na pewno w centrum uwagi jest miasto Tacloban, a na małą wysepkę nic podobno nie dociera.

Roy, bo tak mu jest na imię, nie ukrywał swojej nadziei w tym, że i wśród moich przyjaciół znajdą się ludzie, którzy będą mogli pomóc przekazując cokolwiek na rzecz mieszkańców wyspy Busuanga. W wiosce Concepcion gimnazjum poszło z wiatrem i młodzież uczy się pod plandeką rozwieszoną na drzewach. Dziś otrzymałam także maila ze zdjęciami szkód. Nie czuję się bardzo upoważniona, ale ninieszym przekazuję prośbę Roy do Was.. jeśli ktokolwiek zechce przekazać im jakąś drobną kwotę proszę o kontakt. Tu naprawdę niemal nic nie ma.

You may also like

Leave a Reply