Luang Prabang jest piękne. Była stolica królestwa Laosu, obecnie na liście dziedzictwa kultury UNESCO jest wręcz stworzona do relaksu. Nieduży cypel nad Mekongiem pełen jest świątyń, postkolonialnych odrestauranowanych budynków i .. knajp, biur turystycznych, hoteli oraz guestousów.
Mam wrażenie, że to miasto składa sie właśnie z przybytków służacych zaspokojeniu potrzeb turystów, ale przybytki te są przynajmniej są estetyczne, pięknie oświetlone wieczorem, dobrze utrzymane.
Luang Prabang to nagroda po 5 dniach przebijania się przez góry (licznik naliczył 9,5 km podjazdu w pionie i o 1 km mniej zdjazdów). Zalegam w klimatyzowanym pokoju, żywię się czymś innym niż tylko ryż kluski, poddaję ciało laotańskiemu masażowi, który przypomina bardziej akupresurę (świetne!) robię zakupy na dalszą drogę płacąc kilkakrotnie więcej niż w Tajlandii, spotykam i rozmawiam z fajnymi ludźmi.
Niestety, miasto leży w niecce a niebo przykryte jest tymi okropnmi grubymi chmurami smogu. Ponownie słyszę, że listopad po porze deszczowej to najlepszy miesiac na wizyte.
Po 3 dniach czuję, że jestem gotowa do dalszej drogi. Deszcz wisi w powietrzu, ale przynajmniej jest chłodniej a okolica przez którą zdecydowałam się jechac podobno niezwykle malownicza. Oby tylko dymy odpuściły.
Tag: